W lutym prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał deklarację na rzecz społeczności lesbijek, homoseksualistów, biseksualistów i osób transseksualnych (LGBT+) w Warszawie. W dokumencie prezydent stolicy zobowiązał się m.in. do wspierania działań na rzecz edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO, bezpieczeństwa osób LGBT+, edukacji antydyskryminacyjnej i antyprzemocowej w szkole, działania na rzecz wolności artystycznej i do utworzenia hostelu interwencyjnego dla osób będących w sytuacji kryzysowej.

Reklama

Zdaniem Romana Giertycha, który skomentował sprawę na swoim profilu na Facebooku, "prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski popełnił ogromny błąd, podpisując się pod tzw. deklaracją praw LGBT. Błąd ten ma kilka wymiarów. Muszę niestety o tych błędach napisać, mimo że osobiście bardzo lubię i szanuję Rafała Trzaskowskiego" – zaznacza.

Swój wpis Giertych podzielił na części. W pierwszym, który nazwał wymiarem prawdy, mecenas ocenił, że "deklaracja zawiera w sobie tezy i sugestie wymyślone, niesprawdzone lub zwyczajnie nieprawdziwe". "Niesprawdzoną informacją jest, że rzekomo 200 tysięcy ludzi w Warszawie to członkowie społeczności LGBT+. Liczba ta wzięta jest z twierdzeń organizacji zrzeszających te osoby i nie została w żaden sposób zweryfikowana" – napisał.

"Dobrze, że straż miejska ma za zadanie chronić osoby z tej społeczności przed nienawiścią i atakami przemocy, lecz tworzenie wrażenia, że jest to główny problem na ulicach Warszawy jest wymyśloną fikcją. Jeżeli zdarzają się akty przemocy i nienawiści, to znacznie częściej wobec osób o innym kolorze skóry niż wobec osób LGBT" – czytamy. "Zwykłą nieprawdą zawartą w deklaracji jest twierdzenie, że polska szkoła nie uczy zgodnie z najnowszą nauką o kwestii tożsamości płciowej. I że przyczyną braku wiedzy w szkołach na ten temat jest ideologia" – napisał.

Reklama

"Autorzy deklaracji sugerują w ten sposób, że przyjęta w polskiej edukacji podstawa programowa zawierająca tezę, że płeć definiuje się przez fakt bycia z urodzenia kobietą lub mężczyzną jest antynaukowa. Nawiązuje to do tez niektórych środowisk LGBT+ (kiedyś podobny pogląd głosił m.in. pan Biedroń w ramach swojego stowarzyszenia), że sami określamy swoją płeć. To jest zwyczajna bzdura. Podpisywanie się przez prezydenta Trzaskowskiego pod takimi jawnymi nieprawdami jest świadectwem, że ideologiczne argumenty przesłoniły zdrowy rozsądek" – stwierdza.

Z kolei w tzw. wymiarze prawa Giertych napisał, że "samorząd w Polsce nie jest uprawniony do kształtowania nauczania w szkołach w zależności od poglądów ideowych swoich władz". "Próba wyodrębnienia w ramach Polski +udzielnych księstw"+ edukacyjnych i kształtowania programu w tych księstwach na podstawie np. skrajnie lewicowych (lub skrajnie prawicowych) postulatów jest działaniem bezprawnym. Oczywiście każdy prezydent, radny czy urzędnik ma prawo do własnych poglądów. Ale gdy prezydent miasta ogłasza, że wprowadza jakąś formę odmienności edukacyjnej, podyktowaną swoimi przekonaniami, to postępuje bez podstawy prawnej. Programy szkolne są oparte o program przygotowywany przez MEN i jego założenia nie mogą być zmieniane przez samorządy w zależności od poglądów włodarzy miast czy gmin" – czytamy.

W trzeciej części, gdzie opisuje wymiar polityczny, Giertych stwierdza, że "PiS grzęznący w kolejnych aferach, które zaczynają docierać do społeczeństwa, wykorzystuje błąd prezydenta Warszawy i już ustami Jarosława Kaczyńskiego ogłasza, że będzie bronić polskie dzieci przed postulatami skrajnej lewicy". "Koalicja Europejska jest koalicją ponad podziałami, a podmioty wchodzące w skład koalicji różnią się w poglądach na kwestie światopoglądowe. Deklaracja podpisana przez Trzaskowskiego wprowadza temat, który jest dla KE skrajnie niekorzystny. W sensie politycznym jest to koszmarny błąd. Tematy ideologiczne dzielące KE są ostatnią nadzieją PiS na utrzymanie władzy. Nie można na to pozwolić" – napisał.

Reklama