Wpis na Twitterze zamieszczony przez Michała Boniego skomentowała Krystyna Pawłowicz. "Panie Boni. Mam nadzieję,że Polacy nigdy już nie dadzą panu szansy na kompromitowanie naszej Ojczyzny za granicą" – napisała posłanka. "Że wyborcy wystawią panu rachunek za zaprzaństwo i kolejną po PRL-owskiej zdradę polskich interesów,tym razem w unijnej organizacji w Brukseli" – dodała.

Reklama

W piątek zarząd PO rekomendował kandydatów partii na listy wyborcze Koalicji Europejskiej tworzonej przez PO, PSL, SLD, Nowoczesną i Zielonych. Są wśród nich Radosław Sikorski, Ewa Kopacz, Jerzy Buzek, Janusz Lewandowski, Tomasz Frankowski, Janina Ochojska, Władysław Kozakiewicz.

W Warszawie z drugiego miejsca wystartować ma szef PO na Mazowszu poseł Andrzej Halicki, trzecie miejsce na liście przypadło byłej szefowej klubu Nowoczesnej, obecnie posłance klubu PO-KO Kamili Gasiuk-Pihowicz, a piąte - europosłowi PO Michałowi Boniemu. Lider PO Grzegorz Schetyna podkreślił, że sprawa okręgów mazowieckiego i warszawskiego nie jest jeszcze zamknięta, listy będą uzupełniane.

Reklama

Boni odnosząc się do zaproponowanego mu piątego miejsca na liście wyborczej napisał na Twitterze, że chce startować z list Koalicji Europejskiej do PE i "robić dobrze, to co robił". - Ale muszę mieć jakąś szansę. Nie dano mi jej. Polska musi wygrać, ja będę Jej służył w każdy możliwy sposób! Platformo, może do zobaczenia... - podkreślił.

Europoseł dopytywany przez PAP, czy sformułowanie "Platformo, może do zobaczenia..." oznacza, że rozważa rezygnację z kandydowania z list Koalicji Europejskiej, przekazał, że piąte miejsce na liście nie daje szansy na wybór do PE. Jak zauważył, szansę taką daje jeszcze miejsce czwarte albo dziesiąte.

- Polska jest najważniejsza, robiłem dla niej różne, dobre rzeczy razem z PO. To PO mnie wypycha, ale jest wiele spraw dalej do zrobienia, jeśli będę komuś potrzebny - podkreślił Boni.

Reklama

Rzecznik PO Jan Grabiec powiedział PAP, że przedstawione w piątek rekomendacje dotyczące miejsc na listach są propozycją zarządu i będą zatwierdzane w sobotę, 23 marca przez Radę Krajową. - Po to jest ten tydzień do Rady Krajowej, żeby takie sprawy wyjaśniać. Zapewne jakieś spotkania, rozmowy się w tej sprawie odbędą - oświadczył.

Grabiec zwrócił uwagę, że w związku z tym, że Platforma tworzy listę koalicyjną, "nie jest możliwe utrzymanie takiego stanu, jaki był pięć lat temu, gdy tylko PO otwierała listy i wszyscy kandydaci byli wyżej". - Dzisiaj, kiedy oddajemy w czołówce miejsca koalicjantom, wiadomo, że te miejsca się oddalają. Ale każdy ma szansę na mandat, zwłaszcza w takim okręgu jak Warszawa - mówił.

- Mam nadzieję, że pan poseł Michał Boni, który jest bardzo aktywnym posłem przemyśli tę sprawę. Jeżeli nie europarlament, to za pół roku są wybory do Sejmu, do Senatu i z pewnością ci europosłowie, którzy nie znaleźli się dzisiaj w tej rekomendacji, również będą dostawali propozycje, żeby wzmacniać nasze listy i kandydować - oświadczył rzecznik PO. Dodał, że zmiany są możliwe, jednak - jak zaznaczył - "trzeba uwzględnić różne interesy i zobowiązania wobec koalicjantów".

Zgodnie z ustaleniami koalicjantów, PO wskazać ma kandydatów na siedem "jedynek", a pozostałe ugrupowania w Koalicji Europejskiej otworzą sześć list - po trzy "jedynki" przypadły PSL i SLD. Ani Nowoczesna, ani Zieloni nie wskazały żadnego kandydata na pierwsze miejsca list wyborczych.