Ze strony PiS głównymi orędownikami odbudowy historycznego budynku w ścisłym centrum stolicy są prezydent Andrzej Duda oraz marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Pierwszy z nich w trakcie niedawnych obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości podpisał deklarację o restytucji pałacu. Drugi powiedział, że mógłby on być nową siedzibą Senatu.
Choć mogłoby się wydawać, że temat odbudowy zakończył się jedynie podniosłymi hasłami, jest zupełnie na odwrót. Po tym, jak wstępne rozmowy w tej sprawie odbyli prezydent stolicy Rafał Trzaskowski oraz marszałek Karczewski, do pracy ruszyli członkowie zespołu roboczego. Pierwsze posiedzenie już za nami, kolejne - jutro.
Władze samorządowe reprezentują wiceprezydent miasta Michał Olszewski, stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki oraz dyrektor biura architektury Marlena Happach. Strona rządowa na rozmowy oddelegowała wiceminister kultury Magdalenę Gawin, prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego oraz mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków Jakuba Lewickiego.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że dotąd piłka była po stronie władz Warszawy. To one wyrażały swoje warunki, a strona rządowa raczej ich tylko wysłuchiwała. Być może po kolejnym spotkaniu będzie można więcej powiedzieć o jej oczekiwaniach.
Reklama
Na tę chwilę wiadomo, że stołeczny samorząd nie chce partycypować finansowo w przedsięwzięciu, uznając, że są ważniejsze sprawy, np. skutki reformy oświatowej, wysoka wpłata na janosikowe (ponad 1 mld zł w tym roku) czy utrzymanie systemu 98-proc. bonifikat za przekształcenie użytkowania wieczystego. Wciąż też nie jest jasne, ile odbudowa pałacu Saskiego miałaby realnie kosztować. Ponad dekadę temu koszt szacowano na ok. 200 mln zł, ale podczas prac przygotowawczych na pl. Piłsudskiego znaleziono zabytkowe piwnice, którymi z miejsca zainteresował się konserwator. To podniosło koszty budowy i spowodowało odstąpienie wykonawcy od dalszych robót. Dziś Stowarzyszenie Saski 2018 podaje kwotę ok. 275 mln zł (choć mogą dojść kolejne wydatki, np. na parking podziemny).
Reklama
Do tych szacunków sceptycznie podchodzą nasi rozmówcy w stołecznym ratuszu. Jakikolwiek budynek objęty opieką konserwatora wymaga najlepszych materiałów typu marmury. Poza tym rodzi się pytanie, czy mówimy tylko o odbudowie pałacu, czy całego kompleksu, w skład którego wchodziły jeszcze: rokokowy pałac Brühla i kamienice od strony ul. Królewskiej. Biorąc to wszystko pod uwagę, mówimy o kosztach raczej zbliżonych do 500 mln zł, a nie 200–300 mln – ocenia nasz rozmówca. Wskazuje, że powierzchnia użytkowa samego pałacu to ok. 35 tys. mkw. Dla porównania inne inwestycje, np. Muzeum Sztuki Nowoczesnej (21 tys. mkw.) to koszt ponad 410 mln zł, a Centrum Nauki Kopernik (17–18 tys. mkw.) – ok. 360 mln zł. O model finansowy zapytaliśmy Centrum Informacyjne Senatu i Kancelarię Prezydenta. Do zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Druga sprawa dotyczy działek, na których pałac miałby stanąć, a które są w rękach miasta. I tu trzeba się cofnąć do 2000 r., kiedy doszło do pewnej zamiany. Samorząd otrzymał wówczas kilka parceli przy pl. Piłsudskiego o łącznej powierzchni 4610 mkw., a państwo otrzymało część udziałów w budynku przy pl. Bankowym 3/5, gdzie dziś mieści się urząd miasta oraz wojewody. Ustalono wtedy, że wartość przedmiotu wymiany (gruntów i udziałów w budynku) jest równa i wynosi po 42,7 mln zł.
Czemu miał służyć ten barter? Wówczas miasto myślało o odbudowie pałacu Saskiego i zlokalizowaniu tam ratusza. Skończyło się na planach, a dziś stolica nie zamierza ot tak oddawać swoich gruntów, by pałac postawił tam obóz PiS.
Mimo to jest pole do negocjacji. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, stołeczny ratusz jest skłonny znów dokonać zamiany. Tylko w drugą stronę. Dziś zajmujemy ok. 15 proc. budynku przy pl. Bankowym. Moglibyśmy zajmować np. 30 proc. w zamian za przekazanie naszych gruntów państwu = twierdzi nasze źródło. W urzędzie miasta pracuje ok. 8,5 tys. osób rozsianych po całym mieście. Brakuje więc budynku, który mógłby w jednym miejscu skupić większą liczbę biur czy wydziałów. Problem w tym, że w tym samym budynku rezyduje dziś wojewoda Zdzisław Sipiera (PiS) i co jakiś czas zbiera się tam także sejmik woj. mazowieckiego (gdyż sam nie ma innej siedziby). Zwiększenie powierzchni dla stołecznego ratusza może więc oznaczać problemy logistyczne dla wojewody lub sejmiku.
Trzeci temat dyskusji na linii władze miasta - strona rządowa dotyczy funkcji przyszłego pałacu Saskiego. Zdaniem samorządu marszałkowi Karczewskiemu na zlokalizowanie tam Senatu wystarczyłoby 10 tys. mkw. Jest więc kwestią otwartą, jak zagospodarować pozostałą przestrzeń. Mowa jest np. o lokalach gastronomicznych czy usługowych w części parterowej gmachu. Na dziś ustalono też, że teren raczej nie będzie grodzony, choć może to skomplikować możliwość zapewnienia bezpieczeństwa politykom, którzy mieliby w pałacu pracować.