To jeden z kluczowych projektów rządu, stanowiący element wyborczej piątki Kaczyńskiego. Zakłada państwowe dopłaty do deficytowych połączeń autobusowych (min. 30 proc. miałyby dołożyć samorządy), dzięki którym w kraju miałaby się zmniejszyć liczba „białych plam” komunikacyjnych.
Konsultacje trwały tylko dwa tygodnie, zatem wielu potencjalnych i być może cennych uwag Ministerstwo Infrastruktury nigdy nie pozna. – Nie zdążyliśmy przygotować opinii do projektu. Czasu było mało jak na takie ogromne przedsięwzięcie – przyznaje Marek Olszewski, szef Związku Gmin Wiejskich RP.
Dlaczego MI się tak spieszy? Jak zapowiedział minister Andrzej Adamczyk, ustawa ma wejść w życie w drugiej połowie maja, a pierwsze umowy z samorządami powinny być podpisane już w czerwcu. Przypadku raczej tu nie ma, bo maj to miesiąc wyborów do europarlamentu. W tym samym miesiącu emeryci mają otrzymać 13. emeryturę, czyli kolejny element piątki. – Mechanizm jest prosty. W maju premier Morawiecki odwiedzi jakąś zaprzyjaźnioną gminę, pochwali się umową, w tle stanie ładny autokar i w Polskę pójdzie przekaz: „Daliśmy radę, choć wmawiali nam, że się nie da”. Tylko że w praktyce będzie jak z Mieszkaniem+, odpalonym z wielką pompą, a w dużej mierze istniejącym głównie na papierze – przekonuje nas polityk opozycji.

Trwa ładowanie wpisu

Reklama
Jest jednak kilka istotnych znaków zapytania, które podają w wątpliwość plany o rychłym uruchomieniu Funduszu. Po pierwsze, projekt zakłada, że nowe przepisy zaczną obowiązywać po upływie trzech miesięcy od ogłoszenia. Zatem nawet jeśli w maju ustawa trafiłaby do prezydenta, mogłaby wejść w życie dopiero w okolicach sierpnia. A potem trzeba byłoby czekać na wnioski od samorządów. Owszem, w toku prac parlamentarnych termin wejścia ustawy w życie można skrócić np. do dwóch tygodni. Tyle że uzasadnieniem dla trzymiesięcznego vacatio legis było danie czasu wojewodom na przygotowanie się do nowych zadań́.
Reklama
Po drugie, nie jest pewne, jak w sprawie zachowa się Ministerstwo Finansów. A to ten resort ma akceptować projekt planu finansowego Funduszu. Podobny mechanizm przewidziany był w przypadku Funduszu Dróg Samorządowych (FDS), innym statutowym programie PiS, zastępującym tzw. schetynówki. Nabory dla samorządów pierwotnie miały ruszyć w styczniu br., ale ogłoszono je dopiero w połowie marca. Powód? Proces uzgadniania planu finansowego FDS trwał prawie dwa miesiące. Trudno przewidzieć, jak zachowa się MF w przypadku „ustawy pekaesowej”, zwłaszcza że z resortu płyną sygnały, że wciąż trwa poszukiwanie pieniędzy na sfinansowanie piątki przy jednoczesnej woli nieprzekroczenia tzw. reguły wydatkowej.
Po trzecie, mnóstwo zastrzeżeń mają samorządy – główny partner tego przedsięwzięcia. Zarzucają ministerstwu zbyt pospieszne wdrażanie nowego systemu dopłat przewozowych (w tym brak pilotażu) i fragmentaryczność. – Tego typu zadania powinny być elementem dobrze przemyślanej całości, niekoniecznie dotyczącej wyłącznie transportu, ale także elementu rozwojowego. Co z tego, że będzie nowy dojazd do miasteczka, w którym nie ma miejsc pracy – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Wtórują mu inni samorządowcy. – Przy organizowaniu komunikacji publicznej w swojej gminie, w porozumieniu z sąsiednim miastem, na samo dopasowanie rozkładów jazdy trzeba było około trzech miesięcy. Tu mówimy o zaangażowaniu wielu samorządów, dużych publicznych pieniędzy i niejednego przewoźnika. Obawiam się, że szykujemy ogólnokrajową prowizorkę – twierdzi.
Co na to wszystko MI? Nie wiadomo – do wczoraj nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania zadane 18 marca.