"JK nie odebrał wezwania do zwrotu 50 tysięcy. Pomimo dwukrotnego awizo. W przyszłym tygodniu kierujemy sprawę do sądu" - napisał w środę na Twitterze Giertych, załączając zdjęcie przesyłki. Zgodnie z informacjami "GW" właśnie taką kwotę na prośbę Jarosława Kaczyńskiego Birgfellner miał wręczyć dla ks. Rafała Sawicza z rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

O tę sprawę Giertych był pytany był w wieczornej rozmowie w TVN24.

Wysłałem wezwanie, pan prezes Kaczyński nie odebrał tego wezwania, przyszło wczoraj, informacja z poczty, że mieszkanie zamknięte, adresat nie odebrał - powiedział Giertych. - Dzisiaj po południu otrzymałem informację, że podobny manewr został zastosowany w odniesieniu do wezwania sądowego. Dlatego, że my w imieniu pana Birgfellnera (...) złożyliśmy sprawę do sądu o wynagrodzenie dla mojego mocodawcy i sąd, rozpoczynając procedurę, wysłał pismo do pana Jarosława Kaczyńskiego i tego pisma też nie odebrał - dodał.

Jak ocenił, w ten sposób prezes PiS "wstrzymuje procedurę". - Aby rozpoczął się proces sądowy, musi odebrać to pismo - podkreślił Giertych.

Reklama

Zobaczymy, jak to się skończy. Nie sądzę, żebyśmy przegrali tę sprawę, dlatego, że są bardzo mocne dowody i są bardzo jasno złożone zeznania, a fakt, że dzisiaj ja się dowiaduję, że Jarosław Kaczyński przedłuża postępowanie sądowe - już nie tylko mojego wezwania nie odbiera, tylko nie odbiera wezwań z sądu - to oznacza, że chce przedłużyć moment, w którym będzie musiał przed sądem stanąć. Bo prokuratura może go nie wezwać na świadka, a sąd go na pewno weźmie - ocenił prawnik.

W zeszłym tygodniu do Prokuratury Regionalnej w Warszawie wpłynęło zażalenie na bezczynność prokuratora w sprawie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa złożonego przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera.
Reklama

13 marca Birgfellner po raz szósty zeznawał w warszawskiej prokuraturze okręgowej w ramach postępowania sprawdzającego w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które pod koniec stycznia złożył w prokuraturze jeden z pełnomocników Austriaka mec. Jacek Dubois.

Prokuratura nam powiedziała, że mamy przetłumaczyć 20 tysięcy stron i że w kwietniu będzie następne przesłuchanie – przekazał po szóstym przesłuchaniu drugi z pełnomocników Austriaka mec. Roman Giertych. Z kolei rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Łukasz Łapczyński informował wtedy, że prokurator nie może jeszcze podjąć decyzji o wszczęciu lub odmowie wszczęcia śledztwa po zawiadomieniu Birgfellnera. Wyjaśniał, że konieczne jest m.in. przetłumaczenie dokumentów przez biegłego. Mec. Dubois zapowiedział wówczas złożenie skargi na opieszałość do prokuratury wyższego rzędu ze względu na niewszczęcie śledztwa.

Wcześniej prokuratura przesłuchiwała Birgfellnera 11, 13 i 28 lutego oraz 1 i 11 marca. Wydano też postanowienie o nałożeniu na Birgfellnera dwóch kar porządkowych po 3 tys. zł za niestawienie się na przesłuchaniach zaplanowanych na 21 i 22 lutego.

Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.

W połowie lutego "Gazeta Wyborcza" podała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, iż Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna; chodziło o budowę wieżowców.

Prokuratura oświadczała z kolei jeszcze w lutym, że czynności podejmowane przez Birgfellnera i jego adwokatów wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych.