Za chwilę są egzaminy, a taka forma protestu sprawia, że jego ofiarami stają się dzieci w przełomowym momencie dla swojej edukacji. Nie wszyscy nauczyciele popierają takie działanie, ale narzucona przez ZNP narracja zmusza ich, by dołączyli do strajku. Cała akcja odbywa się kosztem dzieci. A to nie licuje z powołaniem nauczyciela – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Karolina Elbanowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.

Reklama

Przekonuje, że Fundacja Rzecznik Praw Rodziców, a wcześniej ruch "Ratuj maluchy" (sprzeciwiał się temu, by sześciolatki szły do szkół) nigdy nie były przeciwko nauczycielom.

Elbanowskiej nie podobają się jednak żądania podwyżek, szczególnie w pierwotnej wersji, wysuwane przez ZNP: 1 tys. zł dla wszystkich. – To nie jest komuna, gdzie każdemu należało się tyle samo, po równo. Na całym świecie pensje rosną proporcjonalnie do zaangażowania, specjalizacji, efektów pracy i stażu. Nigdzie nie jest tak, że pracownicy dostają podwyżki według zasady: "nam się należy, wszystkim tyle samo" – ocenia.

Dziwi mnie, że strona rządowa nie podniosła publicznie tematu Karty Nauczyciela. Przykładowo: zapis o rocznym urlopie dla poratowania zdrowia to luksus. Czy każdy go potrzebuje? Może tu potrzebna jest elastyczność, otwartość ze strony związków zawodowych, żeby o tym bardzo przestarzałym dokumencie rozmawiać w kontekście podnoszenia wynagrodzeń – pyta.

Reklama

I zadaje kolejne pytania: Czy każdy nauczyciel poświęca tego czasu tyle samo? Czy każdy jest tak samo obciążony? - Nie można przecież porównać obowiązków wuefisty i polonisty – ocenia Elbanowska.

- Sytuacja w edukacji jest dziś bardzo wymowna: podczas gdy nauczyciele przygotowują się do protestu, ósmoklasiści jeszcze więcej czasu poświęcają na korepetycje – mówi. Przekonuje, że to efekt przekonania, że za efekty końcowe i wyniki w nauce dziecka odpowiadają jednak rodzice. – Słyszymy czasem na wywiadówkach, że cała klasa dostała jedynki. Ale czy to nasza wina? Jeśli to cała klasa, to chyba jednak wyjaśnienia na lekcji były nieprecyzyjne i dzieci czegoś nie zrozumiały – ucina.

Reklama