Janusz Kulesza, wiceprezes zarządu Polskiej Izby Gospodarczej "Ekorozwój", który najpierw podpisał z Wolnymi i Solidarnymi porozumienie o napisaniu partii strategii gospodarki opartej na ekologii, zgodził się też wyremontować siedzibę partii Kornela Morawieckiego jedynie za zwrot poniesionych kosztów. Jak pisze onet.pl, biznesmen miał po każdych wydanych 20 tysiącach złotych wysyłać fakturę, którą partia miała płacić.

Reklama

Jak informuje portal, mimo że koszty przekroczyły 90 tys. złotych, Wolni i Solidarni nie przekazywali pieniędzy. Współpracownicy pana Morawieckiego i on sam wielokrotnie zapewniali mnie, że wkrótce zwrócą pieniądze. Nie miałem powodu nie wierzyć takiemu człowiekowi jak Kornel Morawiecki. Zresztą, w ręku miałem podpisaną przez marszałka umowę - mówi Kulesza portalowi.

Na początku października 2017, marszałek Morawiecki prosi o zgodę na przedłużenie terminu zapłaty, a 21 października 2017 miało się odbyć kolejne spotkanie w tej sprawie. Miał w nim - jak pisze Onet - pojawić się Daniel Ozon, szef Jastrzębskiej Spólki Węglowej. "Ostatecznie na spotkanie nie przyszedł" - informuje Kulesza. Podczas rozmów biznesmen usłyszał, że Wolni i Solidarni nie mają pieniędzy, ale wkrótce pozyskają środki i spłacą długi.

27 października Kulesza wysyła list do WiS, tłumaczy że nie będzie więcej płacił za remont. Mimo to prace trwają dalej, a 22 grudnia wystawia fakturę na ponad 133 tysiące złotych. Na początku 2018 Kornel Morawiecki odbiera protokół prac i zapewnia, że wkrótce znowu zapłacić. Potem partia prosi biznesmena o podział należności na dwie faktury i przekazanie tych dokumentów poseł Małgorzacie Zwiercan. Ta jednak nie chce rozmawiać z Kuleszą. Ten napisał więc maila, że zrywa współpracę i prosi o rozliczenie kosztów - podaje Onet.

Reklama

Wtedy podczas komisyjnego przekazania prac, na spotkaniu w imieniu WiS pojawia się dyrektor Pionu Sieci i Operacji PKO BP, Maciej Wyszoczarski. Jak tłumaczy Onet.pl, mężczyzna zaczynał swoją karierę w WBK, gdy szefem banku był Mateusz Morawiecki. Zaaranżowano kolejne spotkanie między Wyszoczarskim a Kuleszę.

Spotkaliśmy się w "Czytelniku" na początku kwietnia. Zaproponował mi rozliczenie zadłużenia w kwotach po 18-20 tys. zł. Z kontekstu rozmowy wywnioskowałem, że chodziło o płatność bezpośrednio, z pominięciem wystawionych faktur- tłumaczy biznesmen. Dodaje, że pieniądze miały być pod stołem z pominięciem VAT. Tę propozycję kategorycznie odrzuciłem i zamierzałem zakończyć nasze spotkanie. Wtedy usłyszałem, że Wyszoczarski "nie rozumie" pewnych pozycji z mojego wykazu kosztów. Stwierdził, że ma duże doświadczenie w rozliczeniach remontów, gdyż podlegały mu remonty wielu oddziałów bankowych - tłumaczy biznesmen w rozmowie z Onetem.

W czerwcu Kulesza znów spotyka się z Morawieckim. Potwierdził, że dług jest, ale nie chciał podpisać się na oświadczeniu, tłumacząc że jest osobą publiczną. Wstał zza stołu, podał mi dłoń i powiedział: "Janusz, przepraszam za dotychczasowe opóźnienie rozliczenia i daję ci moje słowo honoru, że sprawa będzie załatwiona". Zapewnił uroczyście, że zapłaci 50 proc. zobowiązania, czyli 70 tys. zł do 13 lipca, a resztę, razem z należnymi odsetkami i kosztami pomocy prawnej, do końca wakacji. Uścisnęliśmy sobie dłonie, przeprosił mnie wylewnie i się pożegnaliśmy- opowiada szef "Ekorozwoju" portalowi. .

Reklama

Sprawa więc kończy się w sądzie, który wydaje nakaz zapłaty. W październiku komornik rozsyła postanowienie o zajęciu rachunku WiS, jednak żaden z banków nie reaguje przez tydzień. Po tym terminie pojawia się pismo z PKO BP, z którego wynika, że na koncie partii jest 52 złote. W październiku 2018 Morawiecki wnosi sprzeciw wobec nakazu zapłaty, twierdzi w nim m.in., że partia nie ma żadnych środków finansowych. Sprawę ostatecznie więc rozstrzygnie sąd - podsumowuje Onet.