- Funkcjonariusze PZPR przemycają do Koalicji Europejskiej wartości, których kiedyś wytrwale bronili. Platforma za daleko się posunęła, wpisując na swoje czołowe listy funkcjonariuszy tamtego państwa - powiedział w czwartek senator. Jak dodał, trzeba oddać inicjatywę młodszemu pokoleniu, które "ma doświadczenia wyniesione z gospodarki rynkowej, z funkcjonowania demokracji, z otwartości Polski".

Reklama

Pytana o te słowa w piątek w Polsat News, była premier Ewa Kopacz (PO) odparła: "Uwielbiam naszego pana senatora i powiem tak: pan senator nigdy nie krępował się w wygłaszaniu własnych opinii, za co go bardzo ceniłam".

Jak podkreśliła, często ludzie przychodząc do polityki "tracą swoją tożsamość albo udają kogoś innego niż są". - Cenię zawsze tych, którzy zawsze mówili to, co myśleli, ci którzy, mówili o swoich odczuciach i pan Rulewski do tej grupy należy – powiedziała Kopacz.

B. premier odniosła się też decyzji europosła PO Adama Szejnfelda, który zrezygnował z ubiegania się o ponowny wybór do europarlamentu. Szejnfelda, który otrzymał miejsce 10. na liście Koalicji Europejskiej w okręgu wielkopolskim, zastąpi poseł PO Jakub Rutnicki.

Reklama

Kopacz zaznaczyła, że Szejnfeld miał prawo do takiej decyzji. - Też bym chciała wiedzieć, z jakiego powodu. Nie widziałam się z nim, będę się z nim widziała dopiero w niedzielę. Nie widziałam się z nim od ostatniego spotkania, kiedy razem byliśmy na konwencji (kongresie – PAP) kobiet w Poznaniu, wtedy wydawał się być zadowolony i szczęśliwy (...). No i nagle jak grom z jasnego nieba spada taka informacja – mówiła.

- Miał prawo podjąć taką decyzję, a jeśli miał jakiś konkretny powód, to nie wiem, czy będzie chciał się publicznie takim powodem podzielić – oceniła była premier. Odnosząc się do pozycji na liście, Kopacz podkreśliła, że najpierw Szejnfeld miał startować z piątego miejsca w okręgu wielkopolskim. - Sam wybrał "dziesiątkę" – dodała.

Nawiązując do tego, że niektórzy mogą być niezadowoleni ze swojej pozycji na liście lub szerszej koalicji Kopacz podkreśliła, że "szczęśliwi są obywatele, że dzięki temu, iż potrafiliśmy się zjednoczyć, dzisiaj jest szansa na to, żeby w tych wyborach wygrać".

Reklama

- Po południu spotkam się z senatorem Janem Rulewskim; na razie nie ma wniosku w sprawie jego odejścia z klubu - powiedział w czwartek PAP szef senackiego klubu PO Bogdan Klich. Dodał, że do czasu tego spotkania nie będzie komentował sprawy.

O komentarz do sprawy została poproszona też w czwartek rzeczniczka PiS. - Przed wyborami to jest na pewno strzał w plecy Platformy Obywatelskiej, szczególnie uzasadnienie decyzji. Nie sądzę, by to dodawało splendoru opozycji, ale też mnie taka decyzja nie dziwi - powiedziała dziennikarzom w Sejmie Mazurek.

Rulewski urodził się w 1944 r. w Bydgoszczy. Jak wskazano na stronie Senatu, jest on wieloletnim działaczem związkowym, członkiem NSZZ "Solidarność". W okresie 1974–80 pełnił funkcję przewodniczącego Rady Zakładowej Związków Zawodowych Metalurgów w Zakładach Rowerowych w Bydgoszczy, w latach 1980–81 i 1990 r. – przewodniczącego Regionu Bydgoskiego NSZZ "Solidarność", a w okresie 1991–92 – wiceprzewodniczącego Komisji Krajowej tego związku. W stanie wojennym internowano go za działalność opozycyjną.

W Sejmie I, II i III kadencji był członkiem Komisji Polityki Społecznej. W Sejmie III kadencji pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego Komisji Rodziny. Od 2007 r. jest członkiem Rady Ochrony Pracy przy Sejmie, w której zasiadał także w latach 1994–2002.

W Senacie VII kadencji był zastępcą przewodniczącego Komisji Rodziny i Polityki Społecznej i członkiem Komisji Nauki, Edukacji i Sportu oraz Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. W Senacie VIII kadencji był zastępcą przewodniczącego Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz członkiem Komisji Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej.