Odnosząc się do trwającego od poniedziałku protestu nauczycieli, Adrian Zandberg podkreślił w czwartek na konferencji prasowej we Wrocławiu, że "od kilku dni politycy partii rządzącej bardzo ostro atakują nauczycieli, a jednocześnie, nie przedstawiają żadnych nowych rozwiązań". - Zachowują się tak, jakby protest w szkołach zupełnie im nie przeszkadzał; jakby chcieli go po prostu przeczekać. Nie obchodzi ich to, że dzieci tracą kolejne dni nauki, ani to, że sytuacja w szkołach jest dramatyczna; sprawiają wrażenie, jakby zupełnie sytuacją w szkołach państwowych nie byli zainteresowani – powiedział lider Partii Razem.

Reklama

Jak mówił, przyczyną takiej sytuacji jest jego zdaniem to, że "ci, którzy najostrzej pyskują przeciwko nauczycielom i którzy w najbardziej bezczelny sposób na temat nauczycieli się wypowiadają to politycy, których dzieci nie chodzą do państwowych szkół". - Znaczna część polityków rządzących, ministrów, ludzi takich jak np. pan minister Dworczyk, swoje dzieci wysłała do szkół prywatnych. Im nie przeszkadza to, że szkoły państwowe będą niedofinansowane, że nauczyciele są źle wynagradzani, czy wreszcie to, jak długo będzie trwać strajk, bo to nie chodzi o ich dzieci – ocenił Zandberg.

Zaapelował do rządzących o to, aby ujawnili, czy ich dzieci i wnuki chodzą do szkół państwowych, czy prywatnych. - A jeżeli chodzą do szkół prywatnych, to miejcie odrobinę przyzwoitości i przestańcie wypowiadać się w sprawie tego strajku. Sytuacja, w której politycy wysyłający dzieci do szkół prywatnych atakują brutalnie nauczycieli, jest po prostu nieprzyzwoita – mówił lider Partii Razem.

Reklama

W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej "Solidarności". W strajku biorą też udział nauczyciele niezrzeszeni w związkach. Według ZNP we wtorek w strajku udział wzięło 74,29 proc. szkół i przedszkoli. W środę – według związkowców – skala protestu była na tym samym poziomie. Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej podawało w poniedziałek, że protestuje 48,5 proc. szkół i placówek.

Dane o liczbie placówek objętych protestem i strajkujących nauczycielach mogą się różnić w różne dni, gdyż nauczyciele codziennie rano, przychodząc do pracy do szkoły czy przedszkola, podejmują decyzję, czy w tym dniu będą protestować, więc mogą zawiesić swój udział w strajku na czas egzaminów.

Reklama