"W związku z informacjami odwołującymi się do nieopublikowanej jeszcze książki Piotra Gajdzińskiego informujemy, że Mateusz Morawiecki nie otrzymał odprawy po odejściu ze stanowiska Prezesa Banku Zachodniego WBK" - podało na stronie internetowej KPRM Centrum Informacyjne Rządu.

Reklama

Jak podkreślono, "wszelkie informacje odnoszące się do stanu majątkowego Prezesa Rady Ministrów są umieszczone w publicznie dostępnych oświadczeniach majątkowych".

Portal Onet.pl opublikował w czwartek fragmenty książki "Delfin. Mateusz Morawiecki", która ukaże się 20 maja. Jej autorzy, Piotr Gajdziński i Jakub N. Gajdziński mają ujawnić w niej m.in. kulisy pracy premiera Mateusza Morawieckiego w banku BZ WBK (obecnie Santander).

Według portalu Piotr Gajdziński, w przeszłości rzecznik banku BZ WBK (pełnił funkcję także, gdy kierował nim Morawiecki), opisuje też wątek rzekomej odprawy dla odchodzącego do polityki Morawieckiego. Na początek autorzy wskazują, że Mateusz Morawiecki w swoich oświadczeniach majątkowych napisał, że w trakcie swojej kariery w bankowości zarobił około 33,5 miliona złotych. Piszą też, że w końcowym okresie swojej prezesury w Banku Zachodnim WBK zarobił 1,6 miliona złotych - ta kwota obejmuje daty od 1 stycznia do 9 listopada 2015 roku, później Morawiecki został ministrem w rządzie Beaty Szydło.

Reklama

Według autorów książki w oświadczeniu Morawieckiego nie ma informacji o odprawie, jaka przysługiwała mu w momencie opuszczenia fotela prezesa banku. Jak twierdzą, to "normalna praktyka"; przekonują, że np. Jan Krzysztof Bielecki, gdy odchodził z Pekao SA, dostał ponad 7 milionów złotych, podczas gdy w przypadku Morawieckiego nic o odprawie nie wiadomo.

W książce "Delfin. Mateusz Morawiecki" pada sugestia, że BZ WBK (obecny Santander) wcale nie potraktowało gorzej Morawieckiego, a choć bank nie chciał tego oficjalnie potwierdzić, to Morawieckiemu przyznano odprawę, ale wpłacono pieniądze na specjalne konto, którego właścicielem jest bank.

Dworczyk: Zwyczajne łajdactwo

Reklama

- Przekroczono w polityce wiele granic, ale są takie nieprzekraczalne; upublicznianie wrażliwych szczegółów z życia rodziny premiera to zwyczajne łajdactwo - oświadczył w piątek szef KPRM Michał Dworczyk.

Dworczyk w mediach społecznościowych nawiązał do książki b. rzecznika banku BZ WBK Piotra Gajdzińskiego - "Delfin. Mateusz Morawiecki", w której ujawnił on szczegóły życia prywatnego premiera Morawieckiego. Chodzi o informację, że Morawiecki wraz żoną Iwoną adoptowali dwójkę dzieci. Informację tę podał w piątek na pierwszej stronie "Super Express".

- Przekroczono w polityce wiele granic, ale są takie nieprzekraczalne - upublicznianie wrażliwych szczegółów z życia rodziny to zwyczajne łajdactwo - podkreślił szef KPRM na Twitterze.

- Piotr Gajdziński jako były rzecznik BZ WBK wykorzystał poufne informacje celem ataku na premiera Mateusza Morawieckiego. Nie da się tego zrozumieć... - dodał Dworczyk.

Sasin: Promocja książki kosztem dobra dzieci, to "zwyczajne świństwo"

- Promocja książki kosztem dobra dzieci, to "zwyczajne świństwo" - podkreślił w piątek szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.

- Jeśli już musicie to atakujcie polityków, ale rodziny zostawcie w spokoju - dodał szef KSRM.