W porównaniu z 2015 r. PiS zyskał prawie pół miliona wyborców, podczas gdy wszystkie partie tworzące Koalicję Europejską straciły ich niemal 1,5 mln. Przy wszystkich zastrzeżeniach dotyczących takiej analizy (różnice w rodzaju elekcji, frekwencji) pokazuje ona potencjał mobilizacyjny PiS. Pewnie w tym tygodniu dokonamy dokładnych analiz, ale odnoszę wrażenie, że mamy uzysk w postaci nowych wyborców we wszystkich grupach wiekowych i zawodowych. To oczywiście będzie musiało być jeszcze potwierdzone, ale wynik jest imponujący i bardzo się z niego cieszę - komentuje w rozmowie z DGP marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS.
Skala zwycięskiego wyniku zaskoczyła wielu polityków tej partii. Nie ulega wątpliwości, że PiS wyhodował sobie żelazny elektorat, podobnie jak wcześniej Platforma. Tego rodzaju wyborcy są w stanie wiele wybaczyć, a takie nastroje są długotrwałe, przechodzą z wyborów na wybory. Oni czasami ratują partię, gdy przeżywa jakiś kryzys - wskazuje politolog Marek Migalski. Ale to nie tłumaczy wszystkiego, bo zapewne nowych wyborców głosujących na PiS trudno zaliczyć do tych wiernych. Wyborcy PiS składają się z dwóch segmentów: żelaznego oraz miękkiego elektoratu, który zaczął się pojawiać od 2014 r. – podkreśla prof. Waldemar Paruch z rządowego Centrum Analiz Strategicznych.
Wielu naszych rozmówców twierdzi, że PiS "wyhodował własne lemingi", podobnie jak niegdyś Platforma Obywatelska za czasów Donalda Tuska. Chodzi o osoby, które zagłosują za daną partię nie z przeświadczenia ideologicznego, a z przekonania, że dana ekipa prowadzi po prostu słuszną politykę i skutecznie załatwia ich problemy. Zdaniem polityków PiS to kwestia wiarygodności i dotrzymywania wyborczych zapowiedzi. Do tego dochodzą kłopoty ze spójną ofertą przeciwników politycznych PiS, którzy tracą wyborców. Partia Kaczyńskiego zaczyna więc ich zyskiwać na zupełnie nowych polach.
W tej kampanii PiS zyskał 7 pkt proc. wśród osób pytanych, czy ta partia kojarzy się z obniżką podatków. To nowość. Ta narracja, ale także decyzje, które wkrótce mają zapaść, powoduje przypisanie PiS nowej cechy, którą wcześniej monopolizowała PO - podkreśla Waldemar Paruch. Nasz rozmówca przestrzega, by popularności PiS nie tłumaczyć socjalną częścią piątki Kaczyńskiego, gdyż z badań, jakie prowadzi partia, widać, że samym socjalem nie można już pozyskiwać wyborców. Jego zdaniem piątka jest istotna w kontekście wsparcia gospodarki, gdy ekonomiści prognozują zadyszkę w gospodarce UE.
Reklama

PiS wyhodował sobie żelazny elektorat, podobnie jak wcześniej PO

Reklama
Wynik oznacza, że PiS dociera do nowych grup wyborców, co widać także w wyborczej geografii. W tym sensie największym sukcesem tej partii jest wygrana na Śląsku. Te wybory pokazały także, że mimo najwyższej frekwencji nie Warszawa wskazuje zwycięzcę, a wskazała go prowincja - podkreśla prof. Paruch. Dane z exit polls pokazują, że na PiS zagłosowała ponad połowa mieszkańców wsi. Fundamentalnym błędem ze strony opozycji było obśmianie propozycji dofinansowania hodowli krów z funduszy unijnych. To kompletny brak wyczucia, że to kwestia istotna dla środowiska wiejskiego – podkreśla Paruch. Dodatkowo kwestie światopoglądowe i antyklerykalny klimat, jaki pojawił się w końcówce kampanii, mogły być dla konserwatywnych wyborców ze wsi dodatkowym bodźcem do pójścia na wybory.
Wynik PiS to w dużej części także efekt rzucenia do walki partyjnych lokomotyw. Spośród 20 kandydatów, którzy uzyskali indywidualnie najwięcej głosów w skali kraju, większość (13) to kandydaci obozu Zjednoczonej Prawicy. Jeśli natomiast porównamy pierwszą dziesiątkę kandydatów PiS z dziesiątką kandydatów KE, to widać, że ci pierwsi łącznie zdobyli o ponad 317 tys. głosów więcej niż ich rywale z opozycji. To w dużej mierze zasługa Beaty Szydło, która przyciągnęła ponad 525 tys. wyborców, osiągając tym samym najlepszy indywidualny wynik w kraju. Istotne jest też to, że takich rdzennych polityków z PO jest 12–13. Bo przecież np. Ochojską, Cimoszewicza, Belkę, Millera, Zemkego czy Arłukowicza trudno za takie osoby uznać – komentuje marszałek Karczewski.
Jeszcze w wieczór wyborczy politycy KE byli przekonani, że korekta wyników będzie działała na ich korzyść. Zakładano także remis w mandatach do Parlamentu Europejskiego (po 23 dla PiS i KE). Tymczasem dystans do PiS zwiększył z ok. 3 do 7 pkt proc.
W szeregach opozycji panuje przekonanie, że PiS skuteczniej zmobilizował swój elektorat aniżeli Koalicja Europejska. Musimy dokładnie przeanalizować kwestię frekwencji. Mam wrażenie, że mamy tu jeszcze sporą rezerwę. Nie udało nam się w tych wyborach tak podnieść frekwencji w naszych dobrych regionach, jak udało się PiS utrzymać w swoich – przyznaje w rozmowie z DGP Sławomir Neumann, przewodniczący klubu PO-KO. Frekwencja na poziomie ponad 40 proc. wydaje się rewelacyjna, jeśli chodzi o wybory europejskie, ale w przypadku wyborów parlamentarnych to jest to wciąż niski wynik – wskazuje.
Mobilizacji elektoratu anty-PiS nie sprzyjał niespójny przekaz ze strony KE, co zdają się dzisiaj dostrzegać przedstawiciele tego obozu. Trzeba budować wspólną komunikację, a koordynowanie różnych działań jest łatwe w jednej partii, gdy używa się swoich struktur. Gdy trzeba to zintegrować w pięciu partiach, staje się to potwornie trudne, by nikogo z liderów nie urazić i o nikim nie zapomnieć. I to się Koalicji udało – ocenia Paweł Rabiej (Nowoczesna), wiceprezydent stolicy.
Wierny i zmobilizowany elektorat, a także pozyskanie nowych wyborców nie uchroniły PiS przed konkurencją po prawej stronie w postaci Konfederacji. Jednak zdaniem prof. Migalskiego na dziś to nie powód do zmartwień dla Jarosława Kaczyńskiego. Konfederacja jest nowym bytem, ma przede wszystkim młodych wyborców, oni nie są żelaznym elektoratem. A wielkościowo są nieporównywalni ze zwolennikami PiS - zwraca uwagę.