Sprawę nagłośnił w mediach społecznościowych jeden z członków komisji wyborczej. Opublikował też zdjęcia karteczek, gdzie ręcznym pismem zapisany został numer listy PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz numery na liście, imiona i nazwiska dwóch kandydatów: Karola Karskiego i Krzysztofa Jurgiela (obaj zdobyli mandaty europosłów).

Reklama

- PiS nie ma z tym nic wspólnego. Policja stwierdziła, że kartki zostały sporządzone dla siebie przez podopiecznych DPS-u. Przykro mi, że zostali oni wciągnięci w tę sprawę i narażeni na przesłuchiwania. PO powinna się jednak ograniczać w tego typu działaniach - powiedział Onetowi europoseł Karski.

Jeszcze mniej wylewny w komentarzach był Krzysztof Jurgiel. - Nic na ten temat nie wiem. Nie będę tego komentował – stwierdził.

Sprawę bada policja, która jeszcze w niedzielę została o sprawie powiadomiona. Ze zgłoszenia wynika, że do komisji wyborczej przyjeżdża grupa osób niepełnosprawnych, dowiezionych z miejscowego DPS. Te osoby uczestniczą w głosowaniu i mają przy sobie, na karteczkach pozapisywane imiona i nazwiska osób z jednego z komitetów wyborczych - tak zrelacjonował we wtorek w rozmowie z PAP to zgłoszenie rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa.

Reklama

Dodał, że trwają przesłuchania osób, które mogą mieć wiedzę na ten temat; jedna z nich została przesłuchana z udziałem biegłego psychologa. Będziemy jeszcze powoływać biegłego z zakresu grafologii, który wypowie się na podstawie dostarczonych próbek pisma, kto mógł sporządzić te kartki - powiedział Krupa. Zaznaczył, że dotychczas zebrane dowody wykluczają, by mogła to być osoba spoza grupy pensjonariuszy ośrodka.

Rzecznik podlaskiej policji dodał, że zawiadomiona została też prokuratura, a za jej pośrednictwem Państwowa Komisja Wyborcza. Postępowanie dotyczy art. 250 Kodeksu karnego. Dotyczy on naruszenia swobody głosowania; mówi o tym, że odpowiedzialność karną ponosi osoba, która przemocą, groźbą bezprawną lub przez nadużycie stosunku zależności, wywiera wpływ na sposób głosowania danej osoby albo zmusza ją do głosowania lub powstrzymuje od głosowania. Grozi za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Upublicznioną w mediach społecznościowych sprawą zainteresował się m.in. lider podlaskiej PO Robert Tyszkiewicz. Jak poinformował na Twitterze, zamierza skierować interpelacje do przewodniczącego PKW i szefa MSWiA.

Reklama