Sławomir Neumann, przewodniczący klubu PO-KO, przekonuje, że opozycja wciąż ma ambicje bić się z PiS zarówno o Sejm, jak i Senat. Ale na dziś, w świetle przegranej w eurowyborach, w zasięgu opozycji są raczej tylko fotele senatorów. – Te wybory są większościowe, więc tak jak w drugiej turze wyborów samorządowych musi być jeden kandydat opozycji przeciwko kandydatowi PiS. Myślę, że porozumienie w tej sprawie jest bardzo bliskie, a nawet przesądzone, że to będzie lista stu kandydatów popieranych przez partie opozycyjne – mówi nam Neumann.
Te informacje – na razie nieoficjalnie – potwierdzają ludowcy. Są rozczarowani taktyką Koalicji Europejskiej w eurowyborach i rozważają, czy na jesieni nie wystartować do Sejmu samodzielnie. – Wspólna lista do Senatu wydaje się racjonalnym podejściem. Pewne ustalenia zapadły jeszcze przed wyborami. Ich wynik na nie nie wpływa, bo wybory do Senatu to zupełnie inna bajka – mówi jeden z polityków PSL. Przyznaje, że jeszcze nie było sytuacji, w której kto inny ma większość w Sejmie, a kto inny w Senacie, ale jego zdaniem trzeba próbować nowych taktyk. – PiS ma paradoksalnie problem. Na te wybory zmobilizował wszystkich, kogo był w stanie. Partia wycisnęła elektorat jak cytrynę. Nie jest też w stanie nic więcej obiecać. A po stronie opozycji są rezerwy – mamy wyborców, którzy teraz z różnych względów nie głosowali. I naszym zadaniem jest ich zmobilizowanie – ocenia nasz rozmówca z PSL.
Pytanie, czy taką listę poprze np. Robert Biedroń i jego ludzie. – Na razie nikt nie prowadzi rozmów o wspólnej liście, wybory do Senatu musimy rozpatrywać inaczej niż do Sejmu. Tu mamy tak naprawdę sto różnych wyborów – mówi Dariusz Standerski, dyrektor programowy Wiosny. Sławomir Neumann z kolei uważa, że Wiosna będzie miała problem, by złożyć listy do Sejmu, nie mówiąc o Senacie. – Liczę więc, że będzie popierać naszych kandydatów – mówi.
Reklama
Kto może się znaleźć na wspólnej liście do Senatu? – Powinna się ona składać z ludzi, którzy w tych wyborach ciężko pracowali. To nie mogą być tłuste koty z jedynek czekające, aż ktoś na nich zagłosuje. Trzeba postawić na takich ludzi, bez względu na to, czy są starzy, czy młodzi – uważa polityk PSL.
Reklama
Politycy opozycji nie kryją, że liczą na wsparcie ze strony lokalnych włodarzy. – Jest wielu niezależnych samorządowców, którzy startowali z naszym poparciem i zawsze byli po jasnej stronie mocy. Powinni być zaangażowani w te wybory. Widzieliśmy, że tam, gdzie było ich wsparcie, wyniki są lepsze – mówi Sławomir Neumann.
Wygląda zresztą na to, że samorządowców nie trzeba będzie szczególnie do tego wsparcia namawiać. – Na pewno się zaangażujemy w budowanie wspólnej listy – potwierdza nam jeden z lokalnych włodarzy zasiadających w rządowo-samorządowej Komisji Wspólnej. Jego zdaniem na start raczej decydować się będą burmistrzowie, w mniejszym stopniu wójtowie czy prezydenci miast. Nasz inny rozmówca z samorządów twierdzi, że trwa swoista kwerenda – kto i w jakim okręgu byłby skłonny startować. W tym kontekście już pojawiają się konkretne nazwiska. – Wśród tych, którzy start do Senatu rozważają lub są do niego namawiani, są m.in. prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, prezydent Krakowa Jacek Majchrowski i Jacek Karnowski z Sopotu – twierdzi nasz rozmówca.
Po co opozycji Senat – nawet jeśli to będzie jedyny uzysk po jesiennych wyborach? Praktyczne skutki kontroli izby wyższej, jeśli jest w niej inna większość niż w Sejmie, to możliwość hamowania pomysłów rządzącej większości. Ponieważ stanowisko Senatu Sejm odrzuca bezwzględną większością głosów (czyli taką, jaka jest potrzebna do skutecznego rządzenia), to o ile nie ma rządu mniejszościowego, Senat nie może rządowych ustaw skutecznie odrzucać czy zmieniać. Jednak ponieważ konstytucja daje Senatowi miesiąc na rozpatrzenie ustaw uchwalonych przez Sejm, to senatorowie mogą spowolnić tempo prac nad ustawami. Oznacza to, że znany z tej kadencji scenariusz błyskawicznego (np. w ciągu doby) uchwalania prawa nie mógłby być stosowany w kolejnym parlamencie.
W bezprecedensowej sytuacji, gdy kto inny kontroluje Sejm, a kto inny Senat, może dochodzić do starć. Zgoda Senatu potrzebna jest do powołania rzecznika praw obywatelskich, prezesa NIK czy dla zorganizowania prezydenckiego referendum ogólnokrajowego. A jeżeli marszałek Sejmu nie może wykonywać obowiązków prezydenta, to te obowiązki przejmuje marszałek Senatu. Senat ma swojego przedstawiciela w KRRiTV, więc ewentualne tarcia wewnątrz tego gremium mogłyby sparaliżować proces przyjmowania sprawozdania rocznego KRRiTV. Co jednak wydaje się najważniejsze, gdyby PiS miał większość w Sejmie, ale już nie w Senacie, to nie mógłby zmienić konstytucji. – Do tego potrzeba, by obie izby uchwaliły ustawę o zmianie konstytucji w tym samym brzmieniu. A w takim przypadku raczej o to byłoby trudno – wskazywał w jednej z rozmów z DGP konstytucjonalista Ryszard Piotrowski.

Senatorowie mogą spowolnić tempo prac nad ustawami.