Do piątku będą się toczyć rozmowy między PO i PSL. Wczoraj Grzegorz Schetyna miał się spotkać z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, by szukać porozumienia. Jednym z jego punktów może być personalny deal: prezentowanie Grzegorza Schetyny jako kandydata na premiera i Kosiniaka-Kamysza jako kandydata na prezydenta. – Nasz prezydent, wasz premier – śmieje się jeden z ludowców.
Choć oficjalnie trwa narracja o budowaniu jednego, wielkiego bloku opozycyjnego, to politycy coraz bardziej zdają się przekonywać, że pójście do wyborów z lewicą jest błędem. Oraz że antypisowska opozycja powinna iść w dwóch blokach. – Lewica nie pasuje do nas światopoglądowo, musieliby ograniczyć programowy radykalizm – mówi jeden z rozmówców. Takie przekonanie ogranicza możliwości koalicyjne tylko do PSL i samorządowców. A kłopot PO polega na tym, że jej lider będzie teraz rozliczany z wyniku porównywanego do tego, jaki osiągnął w maju szeroki blok opozycyjny.
W sobotę na radzie naczelnej ludowcy podejmą najważniejszą decyzję w ostatnich 30 latach, bo jeśli zdecydują źle, mogą zlecieć z politycznej sceny. – W grę wchodzą dwie możliwości: wspólny start z PO i obok tego blok lewicowy lub – jeśli PO pójdzie z lewicą – osobny start PSL razem z innymi centrowymi podmiotami. Pytanie do PO, co chce współtworzyć – mówi DGP lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Trzeci wariant, czyli start PSL w szerokiej opozycyjnej koalicji z udziałem lewicy, odpada. – Lewica niech się dogaduje sama ze sobą, bo my nie zaakceptujemy takiej koalicji – ucina polityk PSL.
Reklama
Niech się zdecydują, czy chcą się bić z nami o wygraną, czy o swoje 5 proc. i to, czy będą w Sejmie – ripostuje Sławomir Neumann, szef klubu PO.
Reklama
Samodzielny start PSL nawet w towarzystwie mniejszych, centroprawicowych ugrupowań to duże ryzyko, że nie uda się przekroczyć wyborczego progu. Przy zwiększonej frekwencji, aby wejść do Sejmu, trzeba będzie zdobyć 800–900 tys. głosów. W poprzednich wyborach w 2015 r. dostali ich 780 tys.
Wyniki rozmów Kosiniaka-Kamysza z Grzegorzem Schetyną zdecydują, który wariant lider ludowców wybierze, do którego będzie nakłaniał ludowców na sobotniej radzie naczelnej. I w PO, i w PSL obawy przed koalicją z lewicą budzi to, że odstraszy ona konserwatywnych wyborców, którzy pójdą do PiS.
Były analityk Centrum Analiz Strategicznych przy KPRM Jakub Kubajek przeanalizował na modelu ekonometrycznym wyniki z wyborów europejskich, odniósł je do poprzednich wyborów i różnych czynników, które miały wypływ na wyborcze decyzje Polaków i wygraną PiS. „Analiza wskazuje na istotny wpływ programów rządowych na poparcie PiS, aczkolwiek są to czynniki drugorzędne. Najważniejszym wpływającym na poparcie PiS okazał się stopień konserwatyzmu danego powiatu. W modelu objaśniającym wzrost poparcia dla partii rządzącej najistotniejszy okazał się wynik, jaki uzyskał PSL w 2015 r.” – brzmią konkluzje analizy. "Uzyskane wyniki sugerują, że pomimo wydania ponad 30 mld zł na główne punkty programu wyborczego PiS, ważniejsza okazała się wojna światopoglądowa prowadzona między obozem rządzącym a opozycją” – twierdzi ekspert.
Na decyzję PSL będzie czekał SLD, które w referendum zdecydował ostatnio, że chce iść do wyborów w koalicji. Jakiej? Tego jeszcze nie sprecyzowano. Lider Sojuszu Włodzimierz Czarzasty chce się porozumieć z PO, ale politycy lewicy biorą też pod uwagę stworzenie osobnego lewicowego bloku.