Krauze tłumaczy w oświadczeniu, że nie ma go w kraju, bo załatwia sprawy zawodowe. "Moja nieobecność w Polsce związana jest wyłącznie z działalnością zawodową. Gdy tylko moje sprawy zawodowe na to pozwolą, przyjadę do Polski i stawię się w prokuraturze" - obiecał biznesmen, który - według śledczych - miał być jednym z ogniw w aferze przeciekowej.

Reklama

Ale szef Prokomu nie ograniczył się do obrony. W specjalnym oświadczeniu zaatakował wymiar sprawiedliwości. "Fakt, że o zamiarach prokuratury wobec mnie informuje m.in. minister sprawiedliwości w mediach, w toku kampanii wyborczej, budzić musi obawy, że sprawa ma podtekst polityczny" - sugerował Krauze.

Adwokat Krauzego, Krzysztof Bachmiński, wczoraj wieczorem złożył oświadczenie biznesmena w prokuraturze. Ale rzecznik kierowanej przez Krauzego spółki nie chce ujawnić, kiedy prezes Prokomu wróci do Polski. "Nie publikujemy kalendarza prezesa" - ucina rzecznik firmy Krzysztof Król. W TVN24 przyznał, że z tego, co wie, to jego szef jeszcze nie dostał wezwania do prokuratury.

Krauze jest podejrzany o składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Grozi mu za to pięć lat więzienia. Postanowienie o zarzutach wydano jeszcze 29 sierpnia, a ujawnił to w TVN24 minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zastrzegł, że zarzutów może być więcej.

31 sierpnia prokuratura ujawniła podsłuchy rozmów, obciążające byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, byłego komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego i byłego szefa PZU Jaromira Netzla. Wszyscy mają zarzuty m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Ryszardem Krauzem 5 lipca w hotelu Marrriott i wzajemnego nakłaniania się do fałszywych zeznań.