W poniedziałek portal Onet.pl opisał, że wiceminister Łukasz Piebiak utrzymywał kontakt w mediach społecznościowych z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia prof. Krystiana Markiewicza. Działania Emilii miały polegać na anonimowym rozsyłaniu, m.in. do mediów i sędziów, materiałów, które miały służyć kompromitowaniu sędziów. Miało to się odbywać za wiedzą wiceministra Piebiaka.

Reklama

Po tych informacjach Piebiak przekazał w oświadczeniu przesłanym PAP, że podał się do dymisji. Piebiak poinformował również, że złoży pozew przeciwko redakcji Onet.pl, która - jak dodał - "rozpowszechnia pomówienia" na jego temat "oparte na relacjach niewiarygodnej osoby".

W reakcji na te wydarzenia lider PO Grzegorz Schetyna podczas środowej konferencji prasowej poinformował, o zamiarze złożenia projektu ustawy dotyczącej rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Zdaniem Schetyny, "nie może być tak, że minister sprawiedliwości, partyjny polityk, realizuje partyjną politykę, używając prokuratury. Dzisiaj doszło do absurdalnej sytuacji, że to właśnie prokurator generalny Zbigniew Ziobro będzie sędzią we własnej sprawie, będzie nadzorował postępowanie, które jego będzie dotyczyć".

Do sprawy odniósł się minister ds. pomocy humanitarnej Michał Woś. W czwartek w TVP1 mówił, że "opozycja ma teraz paliwo do podnoszenia tego, że powinniśmy rozdzielić funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, to byłaby najgorsza rzecz z jaka mielibyśmy do czynienia w ostatnich latach". - Wszyscy pamiętamy tę prokuraturę, kiedy była tak zwana niezależna, kiedy umarzała to co się dało, kiedy prokuratorzy nie chcieli pracować, kiedy prokuratorzy nie stali po stronie pokrzywdzonych - dodał.

Reklama

W ocenie Wosia, "teraz w końcu prokuratura jest narzędziem działania państwa". - Mamy więcej aktów oskarżenia, mamy więcej postępowań, został zabezpieczony, zabrany majątek przestępcom - o połowę więcej niż było kiedyś, o 370 proc. wzrosły zabezpieczenia - tłumaczył. Jego zdaniem "prokuratura działa lepiej, dzięki temu, że w końcu jest nad nią realny nadzór, że w końcu jest osoba, która wymusza na prokuratorach rzetelną pracę i najwyższe standardy".

Odnosząc się do stwierdzenia prowadzącej, "że teraz będzie taka sytuacja, w której minister sprawiedliwości będzie nadzorował śledztwo w sprawie swojego resortu i swoich pracowników", wyjaśnił, że "jest w ustawie prawo o prokuraturze, szereg mechanizmów wyłączenia". - Nawet minister sprawiedliwości nie jest takim prokuratorem, który bierze akta i wszystkie śledztwa po kolei prowadzi, tylko wzywa ewentualnie prokuratorów referentów, a bieżącą pracę prokuratury wykonuje prokurator krajowy, obecnie Bogdan Święczkowski, który też ma szczególną pozycję ustrojową - dodał. - To nie jest tak, że minister może go odwołać, przesunąć. Żeby go odwołać, musi być zgoda prezydenta i premiera, to naprawdę wysoka pozycja ustrojowa - zauważył. Poinformował, że "w ustawie prawo o prokuraturze jest szereg różnego rodzaju zabezpieczeń, najbardziej koronnym jest wyłączenie się ze sprawy i oddania sprawy do prowadzenia komuś innemu".

Reklama