W Warszawie w lokalu wyborczym na Ursynowie jeden z wyborców źle wypełnił kartę do głosowania i zażądał drugiej. Gdy przewodnicząca nie zgodziła się, uderzył ją po rękach. "Mężczyzna był trzeźwy. Teraz odpowie za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego" - opowiada Zbigniew Urbański z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji.
W Gorzowie Wielkopolskim mężczyzna, który nie dostał karty do głosowania - bo jego podpis już widniał na liście - przewrócił urnę. Nie naruszył jednak pieczęci. W Kozienicach pijany wyborca agitował na rzecz wybranej przez siebie partii.
W Gdyni Orunia natomiast nieznani sprawcy włamali się do pomieszczeń socjalnych lokalu wyborczego. Nic jednak nie zginęło.
Pozostałe odnotowane przez policję incydenty to w większości zrywanie, niszczenie, rozwieszanie plakatów i rozdawanie ulotek. W sumie było ich 86.
"Mieliśmy też sześć zgłoszeń dotyczących zamieszczania w internecie reklam wyborczych i siedem dotyczących spotów pojawiających się w telewizjach kablowych" - powiedział Urbański.
Dwa razy doszło do kradzieży billboardów reklamowych, pięć razy do uszkodzenia plakatów wielkoformatowych. Osiem zgłoszeń dotyczyło SMS-ów nawołujących do głosowania na daną partię, a dziewięć - plakatów umieszczonych na samochodach przejeżdżających ulicami miasta.
Policja odnotowała też sześć kradzieży flag. Dwóch sprawców jednego z takich "żartów" zatrzymano na warszawskim Mokotowie.
"Zgłaszano nam też incydenty związane z niszczeniem mienia i umieszczaniem wulgarnych słów na ścianach lokali wyborczych, np. w Krakowie wybito szybę, w Łodzi próbowano uniemożliwić wejście do lokalu poprzez zaklejenie zamka" - dodał Urbański.
Jak podkreślił, mimo to można powiedzieć, że wybory przebiegały spokojnie. "Jesteśmy zaskoczeni tym, jak intensywnie i chętnie Polacy informują nas o wszelkich przypadkach, które w ich ocenie naruszają ciszę wyborczą" - dodał.
Wybory zabezpieczało ponad 10 tys. funkcjonariuszy. Wspierała ich m.in. Żandarmeria Wojskowa.