Prowadzenie samochodu z Lechem Wałęsą jako pasażerem to zajęcie nie tylko odpowiedzialne, ale i z perspektywami. Marian Janicki, oficer Biura Ochrony Rządu, karierę zaczynał od wożenia Lecha Wałęsy, a teraz został szefem tej jednostki. "Moi kierowcy mają szczęście, niech każdy następny szykuje się na generała" - żartuje były prezydent.

Reklama

Komunikat o awansie był lakoniczny: Gen. bryg. Marian Janicki został nowym szefem Biura Ochrony Rządu - powołał go na to stanowisko premier Donald Tusk. Janicki służy w BOR od 21 lat. Został awansowany na generała brygady w 2005 r., gdy szefem MSWiA był Ryszard Kalisz, a szefem BOR Grzegorz Mozgawa.

Historia Janickiego jest jednak znacznie ciekawsza. Lech Wałęsa spotkał go w 1990 r. Młodemu funkcjonariuszowi BOR polecono prowadzić samochód kandydata na prezydenta. Jak się sprawował? "Był dobrym kierowcą, nie mieliśmy żadnej kraksy" - wspomina Wałęsa. "Jednak do asów nie należał. Ale można z nim było współpracować" - dodaje były prezydent. Przez otoczenie Wałęsy początkujący "borowik” traktowany był z pewną dozą lekceważenia. "Ale każdy dorasta" - mówi Wałęsa.

Inaczej zapamiętał ten okres Mieczysław Wachowski. On karierę również zaczął od wożenia Wałęsy, ale 10 lat wcześniej, gdy ten był przewodniczącym NSZZ Solidarność. "Sprawny facet" - mówi późniejszy wszechwładny minister w kancelarii Wałęsy.

Reklama

Może dlatego Janicki pozostał wśród BOR-owców, którzy pracowali z Wałęsą już jako prezydentem. "Mirek Gawor wziął go na szefa kolumny transportowej" - wspomina Wachowski. Mirosław Gawor został szefem Biura Ochrony Rządu w grudniu 1991 roku. Nie był co prawda kierowcą byłego prezydenta, ale i jego kariera była związana z osobą Wałęsy. Zetknął się z nim bowiem w okresie jego internowania. Był jego stróżem z ramienia PRL-owskich władz. "Nie naciskał mi na odciski" - wspomina były przewodniczący Solidarności. I dodaje: "Mówiłem im, że przede mną kariera. Kto będzie grzeczny, będzie pracował, a kto niegrzeczny" - nie.

Gawor zaliczał się więc chyba do grzecznych. Szefem BOR był zresztą dwukrotnie (drugi raz od 2001 do 2005). O Janickim wyraża się dziś zdawkowo. "Awansował i za czasów AWS, i za czasów SLD" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM. Nie wiadomo, czy z jego strony to zarzut, czy pochwała.