Wczoraj poseł PO o wstępnym planie prac komisji opowiadał w iście wojskowej retoryce. Wymienił cztery etapy swojej totalnej bitwy z biurokracją.

Mobilizacja
To będzie spis problemów. Członkowie komisji będą zbierać propozycje uproszczenia prawa. Pierwsze posiedzenia komisji będą miały charakter wysłuchań publicznych, na które zostaną zaproszeni przedstawiciele różnych środowisk: pracodawców, przedsiębiorców czy organizacji pozarządowych. Absurdów prawnych komisja chce szukać także za pomocą internetu.

Reklama

Naloty i bombardowania
Ten etap prac zajmie, zdaniem Palikota, około 60-70 dni. Zostaną zlikwidowane wszystkie najbardziej absurdalne regulacje. Jak chociażby obowiązek przechowywania kopii paragonów z kas fiskalnych przez pięć lat.

Otwarcie frontów wojennych
To ma być ostateczna rozprawa z barierami biurokratycznymi. Palikot zapowiada połączenie numeru REGON z NIP, uproszczenie procedury związanej z uzyskaniem pozwolenia na budowę. Komisja zamierza zająć się także sądami cywilnymi. Tak, aby czas oczekiwania na wyrok czy decyzję był znacznie krótszy. Na uproszczenie tych przepisów komisja daje sobie pół roku.

Reklama

Wojna pozycyjna
To ma być radykalna zmiana relacji pomiędzy obywatelem a urzędami. Palikot zapowiada odejście od filozofii, która zakłada, że obywatel najpierw musi uzyskać od urzędu zgodę na działanie, a dopiero później zaczyna działać. W jej miejsce ma pojawić się zaś filozofia, zgodnie z którą obywatel zaczyna działać, a urzędy pomagają mu tę działalność zalegalizować.

Próby uproszczenie przepisów to jednak nie jest nowy pomysł. W lutym 1998 r. wicepremier Leszek Balcerowicz powołał Zespół ds. Odbiurokratyzowania Gospodarki, w którego skład weszli przedsiębiorcy, eksperci, dziennikarze, przedstawiciele ministerstw. Choć przygotowali oni znaczną liczbę postulatów, to nie udało się wtedy ani uprościć systemu podatkowego, ani ograniczyć liczby koncesji i zezwoleń. Stworzenie podobnej komisji na początku roku zapowiadał też były premier Jarosław Kaczyński, ale nie doszło do jej powołania.

Tym razem ma być inaczej. Sejmowa komisja będzie liczyć dziewięciu członków i będzie miała także swój odpowiednik w Senacie. Będzie nią kierował Marek Rocki, senator PO, były rektor SGH.

Reklama

"To, że nigdy nie doszło do uproszczenia przepisów, sprawia, że teraz mamy nagromadzone informacje i wiemy, co najbardziej Polakom doskwiera" - przekonuje Rocki. Optymistycznie też spogląda na prace komisji. "Będziemy ciałem parlamentarnym, a to ma tę zaletę, że możemy proponować zmiany ustaw bez czasochłonnych uzgodnień międzyresortowych, co jest wymagane przy propozycjach rządu" - dodaje. Przyznaje jednak, że obawia się, aby prace nie zderzyły się z prezydenckim wetem. "PiS lansowało koncepcję scentralizowanego państwa, my zamierzamy państwo maksymalnie odcentralizować. Na tej linii mogą pojawić się zgrzyty" - przypuszcza Rocki.

Ale PiS wstępnie obiecuje poparcie. "Nie sądzę, by prezydent blokował ustawy upraszczające życie. Scentralizowany system państwa nie musi być jednoznaczny z biurokracją" - przekonuje Paweł Poncyliusz, poseł PiS i członek komisji gospodarki. I przypomina o lansowanym przez PiS pakiecie Kluski. "Pomysł PO jest ciekawy, choć z rządowego doświadczenia wiem, że walka z biurokracją nie jest prostym zadaniem" - dodaje poseł PiS.