Ciesiołkiewicz będzie odpowiadał za pozytywne postrzeganie firmy, która jako monopolista nie cieszy się sympatią wielu Polaków. To właśnie jego poprzedni szef Kazimierz Marcinkiewcz wytoczył TP prawie otwartą wojnę. Zadanie nie będzie więc łatwe.

Reklama

Narzędziem w rękach byłego premiera był Urząd Kontroli Telekomunikacji, który skutecznie zwalczał monopol TP. Między innymi to PR-owskie posunięcie przysporzyło Marcinkiewiczowi niegasnącej do dzisiaj popularności i sympatii. Czy to Ciesiołkiewicz stał za kampanią przeciw TP? Rozmówcy DZIENNIKA z jego otoczenia przyznają, że mógł to być jego pomysł.

Dzisiaj przed byłym rzecznikiem rządu nowe wyzwania: ma pokazać, że moloch, jakim jest TP, to sprawna firma, której klienci są zadowoleni. Tym samym Ciesiołkiewicz na dobre żegna się z polityką. Jak twierdzi, nigdy nie miał politycznych ambicji, jego żywiołem jest PR. "Praca w Telekomunikacji to dla mnie duża szansa, będę pracował w największej tego typu firmie w Polsce" - mówi DZIENNIKOWI Ciesiołkiewicz. Były rzecznik rządu zastrzega, że od razu nie uczyni z TP firmy marzeń, ale wyznaczył sobie małe cele, które mają go do tego przybliżyć. Wprawdzie głównym PR-owcem Telekomunikacji będzie dopiero od 14 stycznia, ale już dziś wczuwa się w nową rolę. Uważa, że TP jest przedstawiana w krzywdzącym świetle: jako bogaty monopolista, z którym walczą małe, biedne firmy.

Antoni Mężydło z PO, członek sejmowej komisji infrastruktury, nie kryje zaskoczenia. "Jeżeli stanowisko pana Ciesiołkiewicza jest uwarunkowane politycznie, a nie merytorycznie, to by źle świadczyło o dalszej regulacji rynku telekomunikacji w Polsce" - mówi poseł. Mężydło nie wierzy, by Ciesiołkiewicz mimo swego doświadczenia zawodowego mógł zmienić wizerunek TP. "Myślę, że społecznie może być to źle odebrane, potraktowane jako synekura dla osób związanych z Marcinkiewiczem, który poparł Platformę" - dodaje. Nie wierzy też, by na takie stanowisko bezinteresownie brano kogoś związanego jednoznacznie z polityką. "Jeżeli bierze się takie osoby, to po to by załatwić sprawy biznesowe" - dodaje.

Reklama

Jeden z liderów PSL Janusz Piechociński, także członek sejmowej komisji infrastruktury, jest odmiennego zdania. "Skoro rząd, który reprezentował Ciesiołkiewicz, potrafił nałożyć wysokie kary na TP za zbyt drogi dostęp do internetu, to nie można tu mówić o długach wdzięczności" - mówi Piechociński. "Nie sądzę, by UKE, którym kieruje pani Anna Streżyńska, darował kary Telekomunikacji tylko dlatego, że o jej wizerunek dba pan Ciesiołkiewicz".

Streżyńska pozostała na stanowisku prezesa UKE dzięki staraniom Kazimierza Marcinkiewicza, który lobbował na jej rzecz u premiera Donalda Tuska. To Marcinkiewicz powołał Streżyńską na szefa UKE wbrew woli prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Rzecznik UKE Jacek Strzałkowski jest zdania, że nominacja Ciesiołkiewicza to dobra informacja dla klientów. "Bardzo często nakładaliśmy kary na TP za brak dobrej komunikacji z klientem, teraz pewnie już TP nie będzie popełniać takich błędów" - mówi Strzałkowski.