Sprawa weksli ma zasadnicze znaczenie nie tylko dla partii Leppera. Jej rozstrzygnięcie przez Trybunał stworzy precedens, dzięki któremu będzie można precyzyjnie określić, jak partie mogą wiązać ze sobą swoich posłów i zabezpieczać się przed rozłamami i spektakularnymi politycznymi transferami.

Politycy są zdeterminowani. Obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski z PO uważa, że sprawę weksli trzeba wyjaśnić raz na zawsze. "Podtrzymałem tę sprawę. Jestem przekonany, że TK powinien ostatecznie wyjaśnić wątpliwości w kwestii weksli. Czekamy spokojnie na termin rozprawy" - mówi DZIENNIKOWI Komorowski. Jego partyjny kolega Jarosław Gowin również czeka na ostateczne rozstrzygnięcie sprawy weksli. "Chodzi o kwestię zasadniczą: czy można w ten sposób zmuszać posłów do lojalności" - mówi poseł PO. I dodaje: "W świetle konstytucji posłowie reprezentują naród, a nie partię, a już na pewno nie reprezentują przywódcy partii".

Sprawę weksli skierował do Trybunału jeszcze marszałek Marek Jurek. 7 stycznia minie rok, gdy sędziowie otrzymali wniosek. Nadal nie został wyznaczony termin rozprawy. Ale poseł LiD i prawnik Ryszard Kalisz uspokaja, że ponieważ sprawę do TK skierował marszałek Sejmu, nie może ona ulec przedawnieniu.

Weksle miały być zabezpieczeniem, gdyby poseł lub senator chciał opuścić klub Samoobrony. Każdy opiewał na 552 tys. zł. Kandydat tej partii na parlamentarzystę podpisywał weksel wystawiony na związek zawodowy, w zamian za używanie jego logo Samoobrony podczas kampanii. Kiedy na przełomie 2006/2007 r. w Samoobronie zaczęły się odejścia, Lepper zapowiedział egzekucję weksli. A marszałek Jurek oddał sprawę do TK.

"Rzecz dotyczyła fundamentalnych przepisów konstytucji: dobrowolności działania partii politycznych, jawności ich finansowania, a przede wszystkim wolności mandatu poselskiego" - wylicza Marek Jurek. "Nie można zgodzić się, by partie zmieniały się w agencje wyborcze, które wyrobią chętnemu mandat w zamian za jego dyspozycyjne zachowanie" - mówi DZIENNIKOWI były marszałek. Jego zdaniem podpisanie weksla nakazywało posłuszeństwo posłowi pod groźbą wywłaszczenia.

TK zlecił Prokuraturze Generalnej przeprowadzenie śledztwa, które miało ustalić m.in., czy władze Samoobrony uzależniały umieszczenie kandydatów na listach wyborczych od złożenia weksla, jaka była treść deklaracji wekslowej i umowy zawieranej między kandydatami na posłów a władzami partii. Kilka dni po październikowych wyborach Trybunał poinformował, że śledztwo zostało zakończone. "Czekamy na ukonstytuowanie się nowych władz Sejmu, by wyznaczyć termin rozprawy" - usłyszeliśmy wówczas w biurze prasowym Trybunału. Do dzisiaj nic się w tej sprawie nie wydarzyło.

Ustalenia prokuratury są o tyle ważne, że osobom poszkodowanym przez Samoobronę nigdy nie udało się ustalić, jaka była treść umowy wekslowej, którą podpisali z partią. Ponadto jeśli okaże się, że weksle godziły w niezależność posłów, Trybunał może orzec o delegalizacji partii.

Dla Leppera oznaczałoby to polityczne unicestwienie. Ale ten czarny scenariusz ma dla Samoobrony także jasną stronę: jej długi w bankach i u wierzycieli przejęłoby państwo.













Reklama