Weekendowy kongres SLD to wielka porażka Wojciecha Olejniczaka. Był pewny, że wygra, że ci, którzy zadeklarowali wcześniej swoje poparcie, zagłosują na niego. Ale się pomylił. Jego rywal okazał się sprytniejszy.

Bo Grzegorz Napieralski z delegatami "układał się" już od dawna i robił to do ostatniej chwili. Gorycz porażki jest tym większa, że nowy szef Sojuszu nie dał Olejniczakowi jako nagrody pocieszenia funkcji wiceprzewodniczącego - pisze DZIENNIK.

To miał być spokojny kongres. Ale pierwsza niespodzianka była już z samego rana. Katarzyna Piekarska, szefowa Mazowsza, oświadczyła w TVN 24, że popiera Napieralskiego. A Olejniczaka nazwała plastikowym kandydatem.

Kilkadziesiąt minut później Piekarska oberwała za swą szczerość. "Co ty robisz? Dlaczego gadasz, że popierasz Napieralskiego? Wyp... cię za to" - krzyczał jeden z mazowieckich delegatów. Był zły, bo Piekarska nie dotrzymała obietnicy. A umowa była taka, że nikt miał oficjalnie nie mówić, na kogo odda głos. Piekarska wyszła z sali i się rozpłakała.

Olejniczak rano siedział zamknięty w jednym z gabinetów na Rozbrat, gdzie odbywał się kongres. Z nikim nie rozmawiał. A Napieralski wyluzowany przechadzał się wśród delegatów. "On już się nie stresuje, bo wie, że przegrał" - mówili zwolennicy Olejniczaka.

Obrady zamknięto przed prasą. Jako pierwszy przemawiał Napieralski. Jak relacjonowali nam politycy Sojuszu, prezentował się jako SLD-owski patriota. "Powinniśmy być wszędzie tam, gdzie jest bunt społeczny, gdzie dzieje się krzywda" - miał powiedzieć.

Olejniczak mówił o edukacji, polityce zagranicznej, bezpieczeństwie. Na koniec powiedział, że nie chce wzorować się ani na brytyjskiej, ani niemieckiej czy hiszpańskiej lewicy. Ale marzy, by kiedyś to na nim wzorowali się inni europejscy liderzy.

"Napieralski mówił bez zaangażowania, bez emocji. Spodziewałem się czegoś lepszego" - relacjonował nam polityk Sojuszu. I podkreślił: "To było jedno z najgorszych wystąpień Grześka. I jedno z najlepszych Wojtka" - relacjonuje DZIENNIK.

Pełna mobilizacja nastąpiła o 16. Tuż przed wyborami doszło do spotkania szefów wojewódzkich. 12 na 16 szefów ręczyło, że ich regiony zagłosują na Olejniczaka. "Wszystko mamy policzone. Wojtek nie ma się czego bać" - cieszył się sojusznik dotychczasowego lidera SLD.

Ale nagle okazało się, że nie wszyscy głosują zgodnie z umową. Część delegatów, którzy mieli oddać głos na Olejniczaka, głosowała na Napieralskiego. I dumnie, wrecz ostentacyjnie, pokazywali innym kartki.

Liczenie głosów. Większość delegatów poszła coś zjeść. Olejniczak nie przyszedł na bigos. Ale jego ludzie byli uśmiechnięci. "Wyniki to tylko formalność" - mówili.

Przy garkuchni pojawił się Napieralski. Zapytany przez naszego dziennikarza o spodziewany wynik powiedział tylko: "zobaczymy". Kilka sekund później dostał SMS-a. "Mam 231 głosów. Co to znaczy?" - zapytał.

"Wygrał pan" - odpowiadamy. "Jak to?!" - nie wierzy. "To ponad połowa głosów" - precyzujemy. "Hura!" - krzyczy szczęśliwy Napieralski. I zaraz dopadają go inni działacze i dziennikarze. A obóz Olejniczaka wciąż nie wierzy - pisze DZIENNIK.

Jego sojusznicy porzucają niedojedzony bigos i chwytają za swoje telefony komórkowe. "To prawda?" - pytają zrozpaczeni. Potem biegną pocieszać Olejniczaka. "Już o nic nie walczymy. Chłopaki, to już koniec" - mówi zrezygnowany Olejniczak.

W niedzielę po debacie programowej wybrano wiceprzewodniczących: Katarzynę Piekarską, Jolantę Szymanek-Deresz, Jerzego Szmajdzińskiego i Longina Pastusiaka. Sekretarzem generalnym został Marek Nawrot, sekretarz Wielkopolski, który poparł Napieralskiego.



























Reklama

p

Kto zdradził Olejniczaka?

Jeszcze kilka dni przed kongresem ludzie Olejniczaka zapewniali dziennikarzy, że ich zwycięstwo jest pewne. Pokazywali nawet listę delegatów z zaznaczonymi głosami Olejniczaka i Napieralskiego. Według ich wyliczeń dotychczasowy szef SLD miał ponad 40 głosów przewagi nad konkurentem. W głosowaniu na kongresie dostał jednak od niego o 21 głosów mniej. Co sie stało? "Zdradzili nas" - mówili ludzie Olejniczka. Kto zdradził?

Reklama

- Łódzkie. Macierzysty region Olejniczaka miał praktycznie cały na niego głosować. Choć głosowanie było tajne, to wiadomo, że ponad połowa delegatów z tego województwa z szefem rady Krzysztofem Makowskim na czele poparła Napieralskiego.

- Wielkopolska. Tu połowa delegatów miała poprzeć Olejniczaka, ostatecznie jednak wszystkie głosy tego województwa padły za Napieralskim.

- Dolny Śląsk. Region Jerzego Szmajdzińskiego według jego słów miał w całości popierać dotychczasowego szefa partii. Okazało sie jednak, że mimo tej deklaracji w głosowaniu z 60 delegatów wiernych pozostało tylko 4. "Co robić, co robić?" - miał tłumaczyć po głosowaniu Olejniczakowi zaskoczony Szmajdziński.



p



Reklama

Wywiad z Wojciechem Olejniczakiem

Marcin Graczyk: Panie przewodniczący, wizja partii zaprezentowana przez pana poniosła porażkę. Co w tej sytuacji zrobi były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej?
Wojciech Olejniczak: Jak to co, rozpoczynamy pracę od nowa.

Kaką pracę? Przecież wybory się już skończyły, a następny kongres SLD odbędzie się dopiero za 4 lata.
To jest tak, że ja zostałem poparty przez ponad 50 tys. ludzi w wyborach parlamentarnych, jestem posłem, szefem klubu poselskiego i zamierzam to, co rozpocząłem, kontynuować.

Czy to oznacza, że mimo porażki na kongresie partii chce pan dalej być szefem klubu SLD?
Tak, chcę być szefem klubu parlamentarnego SLD. Namawiają mnie zresztą do tego koledzy i koleżanki.

A czy rozmawiał pan już o tym z nowym szefem partii?
Nie, z Grzegorzem Napieralskim nie rozmawiałem. On, od kiedy został wybrany na przewodniczącego SLD, nie chciał ze mną rozmawiać.

Jak to, przecież Grzegorz Napieralski publicznie jeszcze w sobotę zapowiadał, że będzie z panem rozmawiał, chce z panem współpracować i w związku z tym złoży panu konkretną propozycję?
Żadnej propozycji nie dostałem. Nie rozmawialiśmy.

Przed kongresem Sojuszu Lewicy Demokratycznej pojawiały się głosy, że jeśli pan przegra, a wygra Napieralski, to pewnie odejdzie pan z partii, a Sojuszowi grozi rozpad?

Nie ma takiego scenariusza.

Czyli będzie pan dalej członkiem SLD?

Tak. Dużo tej partii poświęciłem. To jest coś, co dalej chcę robić. Wierzę w lewicę, wierzę w tych ludzi.

Dalej pan wierzy? Przecież na kongresie w sobotę część partyjnych kolegów i koleżanek pana zdradziła?
Wierzę. Oczywiście nie we wszystkich, bo to prawda, że wielu zawiodło, okłamało mnie. Tego się nie spodziewałem. Byli delegaci uczciwi, którzy przychodzili i mówili: sorry, ale głosujemy na Grześka - ich szanuję. Niestety byli też tacy, którzy mówili, że będą głosować na mnie, a wiem na pewno, że tak nie głosowali.

Myśli pan, że to przez nich ta przegrana?
Może. Jeszcze nie dokonałem pełnej analizy tych wyborów.
























*Wojciech Olejniczak, były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej