W sobotę Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego wybrało pięcioro kandydatów na I prezesa SN. Są to: Włodzimierz Wróbel (50 głosów), Małgorzata Manowska (25 głosów), Tomasz Demendecki (14 głosów), Leszek Bosek (4 głosy) oraz Joanna Misztal-Konecka (2 głosy). Kandydatury te trafiły już do Kancelarii Prezydenta. W sobotę grupa 50 sędziów Sądu Najwyższego zaapelowała do prezydenta Andrzeja Dudy o namysł nad powołaniem nowego I prezesa SN.

Reklama

Prezydent zapewnił w rozmowie z TVP Info, że "głęboko" zastanowi się nad wyborem, który przed nim stoi. To jest decyzja, którą z całą pewnością podejmę z pełnym rozsądkiem, korzystając z prerogatywy prezydenckiej, jaką jest właśnie wybór I prezesa Sądu Najwyższego w sposób swobodny całkowicie, spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego - powiedział Duda.

Jak zauważył, kandydatów jest pięcioro i podkreślił, że w obliczu prerogatywy prezydenckiej każdy z nich jest "teoretycznie równy". Prezydent może spośród nich wybrać całkowicie swobodnie, nie ma tutaj żadnych reguł, które prezydenta zobowiązują - dodał.

Reklama

Zaznaczył jednocześnie, że przy wyborze I prezesa SN będzie kierował się doświadczeniem sędziowskim wskazanych kandydatów oraz ich "dotychczasową postawą - czy te osoby otwarcie prezentowały swoje poglądy polityczne czy też nie prezentowały tych poglądów politycznych, zwłaszcza w ostatnim czasie". Dla mnie to jest ważne. I to jest istotny element w ogóle tego, jak powinien zachowywać się każdy sędzia, nie wspomnę już o I prezesie Sądu Najwyższego - dodał prezydent.

Reklama

Andrzej Duda przypomniał też, że w przeszłości przy wyborze I prezesa SN czy prezesa TK nie prezydenci nie kierowali się opiniami środowisk prawniczych lub wolą większości zgromadzeń ogólnych sędziów. Jak mówił, tak było w 1998 roku, kiedy to Aleksander Kwaśniewski na funkcję I prezesa SN wskazał prof. Lecha Gardockiego, a nie ubiegającego się wówczas o swą drugą kadencję prof. Adama Strzembosza.

Dodał, że podobną sytuację miał w 2008 roku prezydent Lech Kaczyński przy okazji wyboru prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy też się wszyscy spodziewali i większość sędziów opowiadała się za panem sędzią Niemczyckim (chodzi o sędziego Janusza Niemcewicza - red.), a tymczasem pan prezydent zdecydował inaczej - wybrał pana sędziego (Bohdana) Zdziennickiego. I też były różne głosy oburzenia itd., a pan prezydent powiedział, że to jest materialna prerogatywa i materialne prawo wyboru prezydenta, a nie żadne formalne (...) To prezydent całkowicie swobodnie, według własnych kryteriów, wybiera i to jest jego całkowicie swobodna decyzja - podkreślił Duda.