Głównym tematem sobotniej rozmowy Brudzińskiego w RMF FM był kryzys w Zjednoczonej Prawicy, który pojawił się po głosowaniu w Sejmie nad projektem noweli ustawy dotyczącej ochrony zwierząt. Mimo dyscypliny podczas głosowania, przeciw niej opowiedziało się 38 posłów klubu PiS, w tym wszyscy posłowie Solidarnej Polski oraz dwóch Porozumienia, a 15 innych posłów Porozumienia wstrzymało się od głosu.

Reklama

W tej chwili w skutek decyzji podjętych przez naszych, dziś można powiedzieć byłych koalicjantów, tej koalicji nie ma. Są zawieszone rozmowy dotyczące rekonstrukcji rządu. Są zawieszone rozmowy dotyczące naszego wspólnego programu. Bo trudno przyjąć za rzecz akceptowalną sytuację, w której nasi koalicjanci przy okazji tak ważnych głosowań, jak to, które miało miejsce w ostatnich dniach w Sejmie, podejmują decyzje zupełnie w poprzek programowi, który PiS głosił, głosi i głosić będzie - mówił Brudziński.

Dzisiaj można powiedzieć z całą odpowiedzialnością i bez specjalnego nadymania się, a to określenie jak ulał pasuje niestety do postaw niektórych naszych kolegów z partii dotychczas wchodzących w skład ZP, którzy na kolejnych konferencjach prasowych, czasami odnoszę wrażenie bardzo przypominają mi młodych posłów Ligi Polskich Rodzin w roku 2007, kiedy też tak buńczucznie ogłaszali swoją determinację i siłę (...) nabrali takiego przekonania, że czy to poprzez konferencje prasowe, wywiady, wypowiedzi do mediów będą mogli ustawiać największą partię, dzięki której mają swoje mandaty (...) czasami na wyrost ważne stanowiska państwowe i muszą sobie uświadomić, że jeżeli nie nastąpi opamiętanie i pewnego rodzaju refleksja, to jedyne co im zostanie to bardzo miłe wspomnienia - dodał.

Brudziński przyznał też: "Czasami odnoszę wrażenie, jak obserwuję moich kolegów, szczególnie na tych konferencjach prasowych w ostatnich dniach, że - jak mówią młodzi ludzie - troszeczkę beretkę im zerwało".

Reklama

Nie ma sensu trwać w koalicji, w której mniejsi koalicjanci głosują w ważnych głosowaniach w Sejmie przeciw ustawom wniesionym przez większego partnera - mówił polityk PiS.

Wiceszef PiS podkreślił, że dotychczasowe rządy Zjednoczonej Prawicy "to był dobry czas dla Polski". Zaznaczył jednocześnie, że po kilkunastu dniach intensywnych rozmów dotyczących rekonstrukcji rządu i kwestii programowych wynikało, że "apetyty naszych koalicjantów przerastają to, co wnieśli w swoim wianie do ZP".

Brudziński pytany o przyszłość ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który w konsekwencji nie poparcia projektu ws. ochrony zwierząt został zawieszony w prawach członka PiS, wskazał, że w jego opinii Ardanowski nie powinien dalej pełnić funkcji ministerialnej. Zaznaczył jednak, że głos decydujący należy do premiera i samego Ardanowskiego.

Dopytywany, co z szefem Solidarnej Polski i ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro, odparł, że to zupełnie inna sytuacja. "Zbigniew Ziobro jest liderem partii, która w sposób bardzo ostentacyjny pokazała podczas ostatnich głosowań, podczas ostatnich rozmów, że dąży do rozpadu tej koalicji i tego konsekwencje będą oczywiste. Jeżeli koalicja się rozpadnie, a wszystko na to wskazuje przy tej postawie, którą prezentują dzisiaj nasi koalicjanci, to będą dymisje, to chyba oczywiste" - oświadczył Brudziński.

Reklama

Pytany o przyszłość koalicji, Brudziński podkreślił, że "dzisiaj wszyscy zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo poważna". Przed nami decyzje, które jednak tę koalicję w sposób oczywisty i definitywny mogą zakończyć - mówił.

Pytany o szanse na ewentualne przedterminowe wybory, wiceszef PiS ocenił, że na dziś jest to "50 na 50". Nastąpi refleksja, odpowiedzialność i dopasowanie własnych apetytów do własnych możliwości, to koalicja będzie trwała. Nie będzie tej refleksji, będzie rząd mniejszościowy - powiedział.

Ale wcześniejsze wybory oznaczałyby również, że nasi dotychczasowi koalicjanci będą musieli się zweryfikować i te wszystkie młode wilczki, czyli tacy napompowani i nabuzowani będą musieli zweryfikować ten swój potencjał wyborczy z własnych list; z list Solidarnej Polski i Porozumienia, bo miejsca dla nich na listach PiS w sposób oczywisty nie będzie - zaznaczył Brudziński.