Podczas briefingu prasowego przed wejściem na dziedziniec gmachu MEN Piontkowski poinformował, że dzień wcześniej o godz. 23 trójka zamaskowanych osób dokonała aktu wandalizmu na budynku, który zajmuje szczególne miejsce w historii Polski, gdzie męczeni byli przez gestapo polscy więźniowie i który przetrwał wojnę, jako jeden z nielicznych w Warszawie.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Na murach napisano imiona Wiktor, Michał, Kacper, Zuzia, Dominik, a także "moje dziecko LGBT plus". Sprawców Piontkowski nazwał idiotami i barbarzyńcami. - Ci, którzy niszczą zabytki, są po prostu barbarzyńcami - zaznaczył.

Mamy zdjęcia z monitoringu, które pokazują, że ta trójka zrobiła to z pełną premedytacją. Nie był to akt desperacji, wzburzenia emocjonalnego, tylko zaplanowana akcja - wskazał szef MEN.

Reklama

Dodał, że usunięcie napisów będzie kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych, o ile w ogóle będzie możliwe. - Mamy nadzieję, że policja jak najszybciej złapie tych wandali, a sąd ich przykładnie ukaże tak, aby kolejni barbarzyńcy nie niszczyli budynków zabytkowych, o szczególnym miejscu w naszej tradycji - powiedział Piontkowski.

Zapytany, dlaczego jego zdaniem doszło do dewastacji, odparł, że może się domyślać, ale na razie żadnych oficjalnych informacji nie ma.

Na uwagę dziennikarki, że napisy dotyczą nastolatków, którzy popełnili samobójstwo z powodu homofobii, Piontkowski odpowiedział pytaniem: "czy każda śmierć powinna być według pani zamanifestowana na budynku?". - Ja uważam, że trzeba w sposób cywilizowany komunikować swoje poglądy i swoje pretensje - stwierdził.

Reklama

Policja o dewastacji gmachu MEN: Analizujemy nagrania z monitoringu

Analizujemy nagrania z monitoringu; będziemy szukać sprawców - powiedział w rozmowie z PAP rzecznik prasowy śródmiejskiej komendy policji nadkom. Robert Szumiata, odnosząc się do dewastacji gmachu MEN. Na nagraniach widać jak trzy zamaskowane osoby - dwóch mężczyzn i kobieta - umieszcza napisy.

Zgłoszenie wpłynęło dzisiaj rano, około godz. 7. Analizujemy nagrania monitoringu i będziemy szukać sprawców - zapewnił nadkom. Robert Szumiata. Dodał, że budynek, na którym wykonano napisy, jest zabytkowy i osoby te będą ścigane z art. 288 Kodeksu karnego.

Art. 288 kk mówi, że: "kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Natomiast w wypadku przestępstwa mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Jak informował resort edukacji narodowej, usunięcie napisów będzie kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych, "o ile w ogóle będzie możliwe".