Wałęsa złożył kwiaty w towarzystwie prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz i przedstawicieli Stowarzyszenia Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970.

Reklama

"Dziś nie walczymy z systemem, ale z ludźmi, którzy go niszczą"

- Tak się składa, że już w pierwszym i drugim grudniu szefowałem. Ale te dwa grudnie różniły się od siebie. W pierwszym byliśmy w ogóle nie zorganizowani, nieprzygotowani do tego, jak walczyć. Należało jak najszybciej go kończyć i przygotować się do następnej rozgrywki. Taką rolę ja wtedy spełniłem. Przygotowaliśmy się, powstały różne organizacje i już za 10 lat byliśmy mądrzejsi i zarówno sierpień, jak i grudzień rozegraliśmy mądrzej – powiedział dziennikarzom Lech Wałęsa.

Reklama

Jak dodał, wówczas chodziło jedynie o to, aby wywrócić system komunistyczny i zaproponować nowy – wolnościowy, oparty na trójpodziale władz. - Dzisiaj nie walczymy z systemem, ale z ludźmi, którzy go niszczą. Jeśli zrozumiemy tamtą walkę i dzisiejsze potrzeby, to doprowadzimy do mądrych zwycięstw – zaznaczył.

Wałęsa nawiązując do sytuacji w kraju powiedział, że obserwuje, co aktualnie dzieje się na ulicach. Zachęcił też do wchodzenia na jego blog. - Podpowiadam tam, co ja bym zrobił, gdybym dzisiaj walczył, a dzisiaj walczyłbym z ludźmi, którzy niszczą system. Jeśli myślimy poważnie o zwycięstwach, musimy usunąć przeszkody, które powodują nasze klęski – mówił były prezydent.

Reklama

Należy doprowadzić do jednokadencyjności?

Jego zdaniem, należy przede wszystkim doprowadzić do jednokadencyjności. - Nie może być ciągłości 20 kadencji, bo wówczas robią się kryminały. Po drugie należy wprowadzić, że każdy wybrany może być odwołany, ale odwołany mądrze, to znaczy trzeba zebrać więcej podpisów niż oddanych na niego głosów – podkreślił Wałęsa.

Według niego los wyznaczył nam nowe zadanie - aby rozbić stary porządek i zbudować nowy. - Kobiety walczące powinny powołać pięć zespołów i zaproponować rewolucyjne zmiany, pasujące do tej epoki - dodał.

Grudzień 1970

W grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga doszło do krwawej konfrontacji między protestującymi robotnikami a oddziałami milicji i wojska, których do tłumienia protestów użyły władze PRL. Bezpośrednią przyczyną wybuchu społecznego niezadowolenia, a następnie strajków w Stoczni Gdańskiej im. Lenina i gdyńskiej Stoczni im. Komuny Paryskiej była ogłoszona podwyżka cen podstawowych artykułów spożywczych.

Według oficjalnych danych, śmierć na Wybrzeżu poniosło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Wiele osób jest jednak przekonanych, że ofiar śmiertelnych musiało być więcej. W Gdańsku 15 i 16 grudnia zginęło łącznie 9 osób, w tym jeden milicjant.

Najtragiczniejszym dniem protestów był 17 grudnia 1970 r., tzw. czarny czwartek, gdy w Gdyni zastrzelono 18 osób, a w Szczecinie – 13 (łącznie w tym mieście zginęło 16 osób). Tego dnia kilkaset osób odniosło poważne obrażenia, wielu także bestialsko pobito. Symbolikę tego dnia oddaje fotografia pochodu niosącego na drzwiach ciało zabitego 18-letniego Zbigniewa Godlewskiego razem z zakrwawioną biało-czerwoną flagą.