Długopisy i wieczne pióra z nadrukowanym faksymile - podpisem Lecha Kaczyńskiego lub Marii Kaczyńskiej - to nie lada gratka. Otrzymują je na pamiątkę zagraniczne delegacje odwiedzające prezydenta, rozdają prezydenccy ministrowie w czasie oficjalnych spotkań.

Reklama

Przetarg na zakup wyrobów piśmienniczych Kancelaria Prezydenta rozpisywała dwukrotnie - w listopadzie 2007 roku i marcu 2009. Obydwa wygrała jedna z dolnośląskich firm. Za ponad 300 tysięcy złotych dostarczyła prawie trzy tysiące sztuk piór i długopisów. I to nie byle jakich, bo od renomowanych producentów: Stipula, Waldmann, Visconti,Waterman i Sheaffer - podaje TVP Info.

Była prezydencka minister Elżbieta Jakubiak broni zakupów kancelarii i twierdzi, że takie upominki wręcza się przy wielu okazjach. Na przykład w czasie nominacji generalskich. "Podobnie było za czasów urzędowania poprzednich prezydentów. Sama mam pióro z faksymile Aleksandra Kwaśniewskiego, które wręczono mi, gdy przejmowaliśmy kancelarię" - tłumaczy Jakubiak.

Tylko że - jak wynika z wyliczeń TVP Info - aby wykorzystać zamówioną liczbę piór i długopisów zgodnie z tym przeznaczeniem, prezydent musiałby rozdawać cztery sztuki dziennie. Posłanka PiS Elżbieta Jakubiak dodaje jednak, że takie zakupy robi się na zapas i odkłada do magazynu.

Reklama

Wydatek 300 tysięcy złotych na wyroby piśmiennicze oburza wicemarszłka Sejmu, Stefana Niesiołowskiego. "To szalone kwoty. Budżet Kancelarii Prezydenta powinien zostać zmniejszony" - nie ma wątpiwości poseł PO. Prezydent marnuje publiczne pieniądze, co jest niebezpieczne szczególnie w dobie kryzysu" - dodaje.

Zdaniem byłej szefowej kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, za kadencji poprzednika Lecha Kaczyńskiego również kupowano pióra i długopisy, jednak nie w takich ilościach.

"Rozdawano je głowom państw, szefom parlamentów, zwycięzcom różnych konkursów pod patronatem prezydenta. Taki prezent nie pełnił roli gadżetu reklamowego. Ale widocznie Lech Kaczyński czuje silną potrzebę propagowania swojego nazwiska" - komentuje Jolanta Szymanek-Deresz. "Poza tym nie było długopisów z faksymile Pierwszej Damy" - dodaje.