17 sierpnia, Warszawa

Koniec marzeń PZPR o własnym premierze. Czesław Kiszczak nie jest w stanie utworzyć koalicji większościowej w Sejmie.

>>>Wałęsa: Kto nie chciałby być w Paryżu

Prezydent Wojciech Jaruzelski zaprasza do Belwederu: szefów „Solidarności”, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego, Lecha Wałęsę, Romana Malinowskiego i Jerzego Jóźwiaka. W rozmowach biorą jeszcze udział Czesław Kiszczak i Jarosław Kaczyński.

Reklama

>>>Wałęsa: Będę się dalej kompromitował

Po długiej rozmowie Kiszczak odprowadza gości na zewnątrz. Wszystkich żegna podaniem ręki. Obserwujący scenę dziennikarze zza zamkniętej bramy zauważają, że Kiszczak zawraca do Kaczyńskiego i szepcze mu coś na ucho.

Tego samego dnia Wałęsa spotyka się z Tadeuszem Mazowieckim.

Reklama

Od momentu zatwierdzenia go przez Sejm na stanowisko premiera 2 sierpnia, Kiszczak gorączkowo próbuje zbudować koalicję. Wszyscy mu odmawiają. Jak powie później Krzysztof Dubiński, sekretarz Czesława Kiszczaka Witoldowi Beresiowi i Jerzemu Skoczylasowi, generał wymyślił, że zaprosi do rządu opozycję pozaparlamentarną, m.in. KPN i "Solidarność Walczącą". Rozmowy miały się nazywać Magdalenka II i były planowane na 15 sierpnia. Ale do nich nie doszło. Kiszczak sam zrezygnował.

7 sierpnia Wałęsa wydał oświadczenie, w którym oficjalnie nie zgodził się na tworzenie rządu przez generała. Proponuje koalicję "Solidarności" z ZSL i SD. Dzień później podobne oświadczenie wydaje Krajowa Komisja Wykonawcza "Solidarności". 16 sierpnia niedawne przybudówki PZPR opuszczają przewodnią siłę narodu.

Na spotkaniu w Belwederze rozmawiano o powołaniu premiera z "Solidarności". Z trójki kandydatów: Bronisław Geremek, Jacek Kuroń i Tadeusz Mazowiecki stronie partyjno-rządowej najbardziej odpowiadał ten trzeci.

22 sierpnia, Warszawa

Studio telewizyjne "Solidarności"

Tadeusz Mazowiecki, którego 19 sierpnia Wojciech Jaruzelski desygnował na premiera, dziękuje za gratulacje i poparcie. Informuje, że dostał też szczere wyrazy współczucia.

24 sierpnia, Warszawa

Sejm powołuje Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko premiera. Po głosowaniu Mazowiecki podchodzi do ławy rządowej. Przed podaniem ręki Kiszczakowi potyka się.

Przez kilka dni w komisjach sejmowych trwają przesłuchania kandydatów na ministrów. W komisji mniejszości narodowych pojawia się Czesław Kiszczak. Ma zostać ministrem spraw wewnętrznych. Jacek Kuroń wita wylewnie 'kolegę z rządu" - jak o nim mówi - i głośno podkreśla: "Sprawdza się mój sen, że to ja przesłuchuję ministra Kiszczaka".

Stefan Kisielewski, Kisiel, w jednym z komentarzy powie o Kiszczaku w tamtych dniach, że to "miły człowiek z otwartą głową".

"Pewnie jak internował ludzi to tylko po to, by badać ich psychikę i poznać z kim będzie rozmawiał przy Okrągłym Stole. Gdybym miał wybierać stanowisko w rządzie też wziąłbym resort spraw wewnętrznych, bo ubecy są snobistyczni. Podkreślają, że skończyli studia, czytają książki. To ja się chyba nadaję, bo jestem literatem"! A na poważnie dodaje: "Wszystko trzeba skasować i zacząć od nowa, ale czy Mazowiecki da radę?"

12 września, dzień expose premiera

Podczas długiego przemówienia w Sejmie premier słabnie, próbuje po przerwie żartować "jak polska gospodarka". Aleksander Kwaśniewski składając mu gratulacje radzi:nie palić i więcej sportu.

W Sejmie Kwaśniewski bryluje. Otacza go wianuszek dziennikarzy. Na pytanie zagranicznych korespondentów o sytuację polityczną w Polsce opowiada dowcip o gajowym: "W poniedziałek Polacy przepędzili Niemców z gajówki, we wtorek Niemcy Polaków i tak na przemian do soboty, gdy przyszedł gajowy i przepędził ich wszystkich".

Nikt nie ma wątpliwości, że gajowym może być tylko partyjny beton i część wojska, a w najgorszym wypadku ZSRR.

Pytany o zachowanie koalicjantów z ZSL i SD, podkreśla:

- Nie chcę mówić o zdradzie.

- Co dalej z PZPR?

- Najbliższy zjazd zamknie pewien etap. Zmiana nazwy nie wystarczy.

Rolnik, poseł "S' Jan Beszta-Borowski otwarcie krytykuje Lecha Wałęsę. Ma za złe liderowi "Solidarności', że się skumplował z Malinowskim, bo ZSL prowadziło kolektywizację i terroryzowało chłopów. Żal do liderów za bratanie sie z komuną ma coraz więcej opozycjonistów.

Trochę później Jacek Kaczmarski, bard "Solidarności" zaśpiewa piosenkę "Kiedy" i dedykuje ją na prywatnym spotkaniu Jackowi Kuroniowi. "A kiedy się kajdanki zamienią w bransoletki Jedyną kombatanta godną biżuterię,Gdy będą narzekali ci, co się odrzekli, Na fałszywe sojusze i nowe koterie. Bransoletki znów pewnie będą kajdankami. Choć w czasach, co bogate i jakby łaskawsze.I stare cele staną przed Romantykami,By być po stronie słabszych, którzy będą - zawsze".

Głównym budowniczym koalicji "Solidarności" ze SD i ZSL jest Jarosław Kaczyński. Lech Kaczyński w wywiadzie dla „Newsweeka" z lutego 2009 roku powie wręcz, że już w maju podjęli z bratem rozmowy sondażowe z SD. A po wyborach 4 czerwca Jarosław powiedział Wałęsie, że wynik wyborów wskazuje na nieaktualność ustaleń politycznych Okrągłego Stołu. Dlatego Jarosław miał forsować porozumienie z ZSL i SD z Wałęsą na stanowisku premiera. Z kolei Michnik - wedłu słów prezydenta - opowiadał się za sojuszem z tzw. postępowymi siłami w PZPR i za rządem z premierem Bronisławem Geremkiem. W pierwszych dniach sierpnia Wałęsa miał postawić na koncepcję Jarosława. Co więcej sugerował jakoby, że widziałby go na stanowisku premiera. To spojrzenie z roku 2009.

Dwadzieścia lat wcześniej wyglądało to zupełnie inaczej.

12 września, Warszawa

Przed Sejmem Jarosław Kaczyński udziela wywiadu. Przepytuje go Janusz Reiter, ówczesny dziennikarz „Gazety Wyborczej", później ambasador Polski w Niemczech i USA. Z rozmowy wynika, że bracia Kaczyńscy już pod koniec czerwca dopuszczali możliwość rządów "Solidarności". Tolerowali Jaruzelskiego na stanowisku prezydenta jako wynik umowy zawartej przy okrągłym stole. I choć wiedzieli, że znakomity wynik Solidarności w wyborach czerwcowych zmienił układ polityczny, to uznali, że jeszcze trzeba iść na kompromisy.

Reiter: Jeszcze kilka tygodni temu politycy solidarnościowi nie bardzo wierzyli w ideę Michnika - wasz prezydent nasz premier. Co się takiego stało, że zmienili zdanie?

Kaczyński: - Sprawa zaczęła się od dokumentu, który pod koniec czerwca opracowałem na prezydium KKW. To były przygotowywane rutynowo co tydzień, jako mój obowiązek, uwagi o obecnej sytuacji politycznej. Tylko tym razem przede wszystkim o perspektywie stworzenia naszego rządu. Skoro jednak pierwszy powiedział o tym publicznie Michnik to niech bierze za to polityczną odpowiedzialność.

Dalej Kaczyński przekonuje, że tylko rząd solidarnościowy może efektywnie działać, choć - jak dodał - "oczywiście kompromisy trzeba będzie zawiązywać".

- Czy komuniści nie będą się czuli oszukani w sytuacji, gdy staczają się w niebyt polityczny?

Kaczyński uspakaja: Trudno mi powiedzieć, by PZPR staczała się w niebyt. Są przecież jeszcze ustalenia przy okrągłym stole o prezydencie. Przejęcie władzy przez rząd solidarnościowy to jeszcze nie jest przejęcie całej władzy w kraju.

Zdradza też kulisy zaproponowania Mazowieckiego na premiera i chwali geniusz Wałęsy.

"To są te momenty wielkości Wałęsy. On miał przesłanki do tej decyzji, które my mu z bratem dostarczaliśmy, ale decyzja była jego, całkowicie jego. I moment też. Wałęsa przyszedł do Leszka i powiedział: trzeba napisać oświadczenie, bo on sam takich dokumentów nie pisze".

Kaczyński mówi, że kandydatura Mazowieckiego padła po raz pierwszy w Węsiorach, gdzie Wałęsa ma letnisko. Naturalnym by było, gdyby szefem rządu został lider "Solidarności", ale nie chciał. I wtedy padły trzy nazwiska: Geremek, Kuroń i Mazowiecki. Geremek odpadł, bo realizował zupełnie inną koncepcję (sojusz z tzw. postepową częścia PZPR) i nie był do zaakceptowania przez Kościół. Kuroń, za którym optował Jarosław Kaczyński, też odpadł, choć był bardziej elastyczny niż Geremek. Z tego powodu został ministrem w rządzie Mazowieckiego.

- Ja nawet porozmawiałem o kandydaturze Kuronia z naszymi partnerami z SD i ZSL, ale byli całkowicie na nie. Po tych rozmowach doszedłem do wniosku, że ciągnięcie tej sprawy to rozwalenie całego przedsięwzięcia. Pozostał Mazowiecki.

- Jak się dowiedział? - pyta Reiter.

- Powiedział mu to Wałęsa na kolacji w hotelu Europejskim, która się odbywała równolegle do posiedzenia OKP. Wałęsa po kolacji przyjechał na posiedzenie OKP. Później, nie wiem po co, Jaruzelski, choć wiedział o kandydaturze Mazowieckiego, mówił Geremkowi o możliwości powołania rządu ekspertów.

- Może to była rozmowa sondażowa?

- To by oznaczało, że nie doceniałbym Jaruzelskiego ani Kiszczaka.

Epilog?

Piatek, 8 Maja 2009 r., Gdańsk

Dzień po ogłoszeniu przez premiera Donalda Tuska decyzji o przeniesieniu obchodów 4 czerwca do Krakowa.

W witrynie „Dziennika Bałtyckiego" wystawa historycznych okładek gazety. Na jednej z nich fotografia Lecha Wałęsy sprzed 20 lat. Na kolejnej znów postać legendarnego przywódcy Solidarności. Wszędzie, gdzie pojawia się jego twarz ktoś na szybie namalował czarnym sprayem: Bolek.

Niedaleko w oknie księgarni Ossolineum wystawiona książka Pawła Zyzaka: "Lech Wałęsa. Idea i historia", oskarżająca go o agenturalną przeszłość. .

Pod stocznią tylko kilku turystów. Po lewej stronie historycznej bramy niebieska mała prostokątna tabliczka z napisem "dziedzictwo europejskie" i charakterystycznymi gwiazdami Unii. Z okien pobliskiego hotelu Gryf widać nieruchome dźwigi, plac tak rzadko uczęszczany, że zarosły trawą. W nocy jedyne mocne światło to reflektor oświetlający pobliski parking samochodowy, który ma odstraszyć złodziei. A w 1980 roku podczas strajku w stoczni Ryszard Kapuściński napisał: To było święto, nawet złodzieje przestali kraść...

XXX

Przy pisaniu artykułu korzystałam z archiwum filmowego Video Studio Gdańsk, a także z książki "Generał Kiszczak mówi ... prawie wszystko", Witold Bereś i Jerzy Skoczylas, Warszawa 1991