Konserwatyści robią dobrą minę do złej gry i utrzymują za Coulsonem, że ten nic o podsłuchach nie wiedział. Strata doradcy byłaby dla nich złą wiadomością, ponieważ dysponuje on nie tylko ogromną bazą kontaktów, ale i umiejętnościami wyniesionymi z pracy w brukowcu, dzięki którym na Wyspach nazywają go ojcem wyborczego zwycięstwa konserwatystów.
Z drugiej strony torysi mogliby trochę zaoszczędzić – eksdziennikarz jest najlepiej opłacanym doradcą partii i zarabia 12 tys. funtów miesięcznie, 200 funtów mniej niż premier.