Dziemidowicz wspominał swoje spotkanie z Mubarakiem w 1995 roku, tuż po wygranych przez Aleksandra Kwaśniewskiego. "Towarzyszyłem delegacji naszego Senatu. (...) Mubarak nie mógł się nadziwić, że urzędujący prezydent przegrywa wybory. Przecież w Egipcie też jest demokracja, on startował wielokrotnie i za każdym razem wygrywał" - relacjonował w Radiu ZET.

Przekonywał, że jego zdaniem oddanie władzy przez Mubaraka jest już przesądzone, a jedyne, co teraz pozostało, to poszukiwanie rozwiązania, które pozwoli prezydentowi "wyjść z twarzą". Skomentował też poparcie, jakim Mubarak cieszył się ze strony Izraela i USA. "Wiadomo, że premier Netaniahu i Mubarak blisko ze sobą współpracowali, obaj byli gwarantami dla Stanów Zjednoczonych stabilizacji na Bliskim Wschodzie" - wyjaśniał. Dodał, że być może chodziło opóźnienie odejścia, przygotowanie sukcesji. "We wrześniu miały się odbyć wybory prezydenckie, nie wiadomo było czy 82-letni lider wystartuje. (...) Fakt, że człowiek Mubaraka, wiceprezydent, zaczyna rozmawiać z opozycją dotychczas nieuznawaną oficjalnie świadczy, że szukają wyjścia z sytuacji" - mówił Dziemidowicz.

Reklama

Zwrócił uwagę, że rozwój sytuacji może przynieść zagrożenie dla turystów, ponieważ to, co dzieje się na ulicach Kairu i innych miast jest traumą. "Widok rozbawionych, roześmianych turystów, dla których to jest egzotyka, którzy fotografują demonstracje i zajścia na ulicy, w których giną ludzie - to może być szokujące i budzić agresję wobec cudzoziemców" - dodał.