Strony internetowe CIA w istocie były przez pewien czas niedostępne "od Nowego Jorku po San Francisco i od Bangaluru po Londyn" - pisze Reuters. Później w środę ze stronami CIA można było się połączyć "sporadycznie".

Według Jeffreya Carra, eksperta od bezpieczeństwa systemów komputerowych, autora książki o wojowniczym "cybernetycznym podziemiu", hakerzy nie mogli dostać się do poufnych danych agencji włamując się zaledwie na ogólnie dostępne strony internetowe CIA.

Reklama

Grupa Lulz, której członkowie rozrzuceni są po całym globie, zapowiedziała atak na CIA tuż przed godziną 18. czasu wschodniego wybrzeża USA.