Golizna nie jest tania w Teksasie. Obowiązuje tam 5-dolarowa danina publiczna nakładana na firmy zorientowane na usługi seksualne (sexually oriented businesses), w tym kluby striptizu, które prezentują nagie tancerki i sprzedają alkohol. Podatkiem obciążone jest każde wejście klienta.
W toku trwającej od 2009 r. batalii podatnicy – powołując się na wolność słowa – próbowali podważyć zgodność opłaty z konstytucją USA. Argumentacja, że ekspresję w formie tańca erotycznego chroni pierwsza poprawka do konstytucji, chwyciła w sądach niższych instancji. Jednak teksański sąd najwyższy obalił ją orzeczeniem z 26 sierpnia br.
Sądy w USA nie zawsze jednak sprzyjają fiskusowi. Miłośnicy klubów go-go z pewnością pamiętają imponujące efekty zwycięstwa niejakiej Cyntii Hess, której sąd umożliwił odliczenie od podatku wydatków na implanty piersi.