Rynki czekają na decyzje szczytu UE w Brukseli. W weekend przywódcy Wspólnoty mają ogłosić, jak rozwiążą kryzys w strefie euro. Jeśli nie będzie konkretów, pogłębią się wahania na giełdzie i osłabnie złoty. Polska jako kraj sprawujący prezydencję chce doprowadzić do porozumienia.
Najważniejsze decyzje będą dotyczyły pomocy dla Grecji. Chodzi o to, aby jednocześnie uniknąć zarażenia kryzysem innych krajów i zachować integralność strefy euro. – Z analiz dotyczących kosztów rozpadu eurozony wynika, że PKB poszczególnych członków strefy spadłoby o 20 do 40 proc. To pokazuje, że jej ratowanie jest mniej kosztowne – mówi Jacek Saryusz-Wolski, szef polskiej frakcji w Europejskiej Partii Ludowej. Polska jako kraj pełniący prezydencję z jednej strony będzie nakłaniała do porozumienia, ale z drugiej podejmie starania, aby rozwiązania nie wykopały rowu miedzy strefą euro a resztą UE. Tuż przed Radą ma się odbyć Ecofin – spotkaniu 27 ministrów finansów krajów Wspólnoty będzie przewodniczył Jacek Rostowski.
To właśnie na tym spotkaniu mają zapaść pierwsze decyzje, jak powinna wyglądać dalsza pomoc dla Grecji. Eksperci coraz częściej wskazują, że redukcja greckiego długu powinna wynieść nie 20 proc., ale 50 proc. Kolejną sporną sprawą jest wzmocnienie Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej, czyli EFSF, który służy do udzielania pomocy krajom z kłopotami. Ma także gwarantować stabilność strefy euro. W obu tych sprawach Polsce zależy na tym, aby przyjęte rozwiązania były skuteczne, tak by nie powtarzał się dotychczasowy przebieg wydarzeń – decyzje zapadają za późno i są za mało radykalne.
Kolejną częścią pakietu rozwiązań mających ratować strefę euro mają być decyzje dotyczące dokapitalizowania banków i sposobu przeprowadzenia tej operacji. Możliwe jest także przesądzenie o lepszej koordynacji w strefie. Ale nasi dyplomaci mają pilnować, aby zapadające decyzje nie oddzieliły jeszcze bardziej eurozony od reszty krajów UE. – Ważne, by decydowały wszystkie kraje i aby nie było kontynuowane to, co widzimy, czyli że o ratowaniu euro decydują Francja i Niemcy – mówi europosłanka PO Sidonia Jędrzejewska.
Reklama



Reklama
Porozumienie będzie trudne, gdyż cały czas Francja i Niemcy, główni aktorzy sporu, mają sprzeczne interesy. Francji, której banki w większym stopniu są zagrożone greckim kryzysem, zależy, aby w jak największym stopniu można było je ratować z pieniędzy publicznych. Niemcy nie chcą za to płacić.
– Rynki nie chcą już kolejnych zapowiedzi, oczekują konkretów – mówi dr Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. Poniedziałkowe otwarcie giełd i rynków walutowych może więc być gorące.
Inaczej mogą zareagować dużo bardziej nerwowo niż dotychczas. Nerwowość pogłębia to, że agencje ratingowe zagroziły obu tym krajom obcięciem ratingów. – Chcemy, aby Rada Europejska uzgodniła takie rozwiązania dotyczące strefy euro, które pozwolą uspokoić rynki finansowe i obywateli – mówi wiceminister spraw zagranicznych Mikołaj Dowgielewicz.