W piątek o 18 miał skończyć się świat. Bóg, zdaniem amerykańskiego szarlatana, Harolda Campinga, powinien powołać do nieba około 200 milionów ludzi, a potem całkowicie zniszczyć Wszechświat. Przepowiednia jednak, podobnie jak poprzednie daty końca świata, okazała się fałszywa.

Reklama

Camping próbował już cztery razy wyznaczyć datę armagedonu . Bóg, jego zdaniem, miał zniszczyć Ziemię w 21 maja 1988, potem koniec świata przeniesiono 7 września 1994 i na 21 maja 2011. Po tym dniu, Camping uznał, że nastąpił "duchowy koniec świata". Po tym dniu, przez pięć miesięcy Ziemię miały niszczyć biblijne plagi, wulkany i trzęsienia. Przeżyć mieli tylko wybrańcy.

Swoje przewidywania Amerykanin opierał na matematycznej analizie Biblii, kalendarza gregoriańskiego i kalendarza księżycowego. Za swe badania dostał w tym roku Antynobla.

Głoszenie informacji o końcu świata kosztowały Campinga około 100 milionów dolarów. Większość pieniędzy pochodziła ze składek wiernych i działalności swego radia. Mężczyzna zapowiedział jednak, że pieniędzy zwracać nie będzie.