Obecnie podejmowane są próby uratowania placówki.

Do sądu we wrześniu trafił wniosek o ogłoszenie upadłości fundacji, w której skład wchodzą Uniwersytet i klinika San Raffaele. Złożono go, gdy fundacja nie przedstawiła planu ratowania swych finansów.

Szpital, założony przez 91-letniego księdza Verze, znanego z ekscentrycznych wypowiedzi i krytyki pod adresem kościelnej hierarchii i Watykanu, zasłynął także z tego, że rozpoczął współfinansowane przez stałego pacjenta kliniki, byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego badania nad długowiecznością. Obaj wielokrotnie powtarzali, że zamierzają żyć 120 lat, a prowadzone tam badania mają pomóc ludziom osiągnąć ten cel.

Dramatyczny obrót przybrały zabiegi o ratowanie pogrążonego w długach prestiżowego dotąd szpitala, gdy latem samobójstwo w swym biurze popełnił jego wiceprezes Mario Cal, tuż po przesłuchaniu w prokuraturze.

Reklama

W następnych miesiącach włoskie gazety ujawniły, że Cal, najbliższy współpracownik księdza Verze, był zamieszany w serię nielegalnych operacji finansowych i obrót gigantycznymi pieniędzmi wyprowadzanymi z kasy fundacji.

Wkrótce potem ksiądz Verze ustąpił ze stanowiska prezesa fundacji i Uniwersytetu Życie-Zdrowie San Raffaele. Podał się do dymisji, by umożliwić wejście do rady nadzorczej szpitala osób wskazanych przez Watykan, między innymi szefa watykańskiego banku Ior Ettore Gotti-Tedeschiego. Stolica Apostolska wyraziła gotowość wyasygnowania 200 milionów euro, by ratować szpital.

Według mediów w ocalenie fundacji chce zaangażować się przez pośredników także miliarder George Soros. Na temat pomysłów ratowania placówki wierzyciele wypowiedzą się w styczniu po przejrzeniu wszystkich składanych właśnie w tych dniach ofert.

Reklama

Prasa każdego dnia przynosi kolejne sensacyjne doniesienia na temat skandalu finansowego w imperium księdza Verze. To rezultat prowadzonego śledztwa i odnalezienia tajnego archiwum, które Mario Cal przechowywał w swoim biurze i w piwnicy.

Dochodzenie wykazało, że księgowano fikcyjne transakcje, a fundusze szły na prywatne konta osób zamieszanych w tajne operacje i na spełnianie kaprysów duchownego. W 2007 roku kupił on za pieniądze fundacji luksusowy samolot za 20 milionów euro, gdyż nie lubił - jak tłumaczył - poddawania się odprawie na lotniskach. Planował również zakup kilku następnych maszyn.

Gazety zwróciły również uwagę na to, że w szpitalu założonym przez księdza katolickiego dokonuje się zapłodnień in vitro, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła.

Ksiądz Verze, który już wcześniej ubolewał z powodu "popełnionych błędów", oświadczył w piątek w liście otwartym: "Poddaję się ocenie wszystkich - prokuratorów, rady nadzorczej, opinii publicznej - i biorę na sobie pełną odpowiedzialność moralną i prawną za to, co wydarzyło się w San Raffaele". Wyraził też przekonanie, że szpital powinien kontynuować działalność, gdyż jest niezbędny.

Komentatorzy przypominają, że ksiądz zjednał sobie nie tylko Berlusconiego i jego formację polityczną, ale także niektórych polityków skrajnej lewicy komunistycznej.

Słowa najostrzejszej krytyki pod adresem tego jednego z najbardziej znanych włoskich duchownych skierował publicysta dziennika "La Repubblica" na łamach piątkowego wydania. Porównał go do "ojca chrzestnego" i nazwał "bossem w sutannie". Zdaniem komentatora, księdza Verze można uznać za "pierwszego księdza - bossa mafii w historii Włoch".

Natychmiast po ukazaniu się tego artykułu duchowny stwierdził, że jest "znieważany jak Chrystus na krzyżu".