To pierwszy przypadek w Hiszpanii, aby członek rodziny królewskiej odpowiadał przed sadem w charakterze oskarżonego.

Księciu Urdangarinowi zarzuca się też fałszowanie rachunków i wykorzystywanie powiązań rodzinnych dla zdobywania pieniędzy z kas rządów regionalnych, m.in. Balearów i Walencji.

Reklama

Ok. dwustu osób protestowało przed budynkiem sądu, wznosząc antymonarchistyczne i prorepublikańskie okrzyki. Policja pilnowała bezpieczeństwa księcia. Ulice wokół budynku sądowego zostały zamknięte dla ruchu.

Oskarżony twierdzi, że jest niewinny, i że będzie bronił swojego honoru. Chcę wszystko wyjaśnić, wykazać moją niewinność i obronić honor - oświadczył Urdangarin w sądzie. - Podejmowałem decyzje w sposób właściwy i przejrzysty.

Zarzuty wobec Urdangarina dotyczą lat 2004-2006, kiedy kierował fundacją Instytut Noos. Formalnie jest to organizacja non-profit, zajmująca się doradztwem i organizowaniem wydarzeń sportowych. W ciągu trzech lat fundacja pozyskała od instytucji publicznych i prywatnych ponad 17 mln euro.

Reklama

Tylko dzięki kontraktom z lokalnymi władzami otrzymała 6 mln euro na różne usługi, m.in. kongresy sportowe i turystyczne. Te jednak albo się nie odbyły, albo zaplata za nie była nieproporcjonalnie wysoka, np. za dwie dwudniowe konferencje zorganizowane na Balearach faktury opiewały na 2,3 mln euro.

Fundacja pozyskiwała fundusze nawet od klubów piłkarskich. Według prezesa klubu Villareal Fernando Roiga za 13-stronicową analizę klub zapłacił fundacji 696 tys. euro, natomiast klub Valencia "czuł się zobowiązany" - jak to określono - do przekazania fundacji 30 tys. euro.

Reklama

Prokuratura zarzuca także księciu Palmy de Mallorca, że wraz ze swoim współpracownikiem Diego Torresem utworzył sieć firm, które przechwytywały fundusze pozyskiwane przez fundację Instytut Noos, wystawiając fałszywe rachunki za fikcyjne usługi. W ten sposób uzasadniali wydatki i unikali płacenia podatków. Co najmniej 600 tysięcy euro miało zostać przelanych na konto firmy deweloperskiej Aizoon S. L., prowadzonej przez Urdangarina oraz jego żonę, infantkę Cristinę. 300 tysięcy euro prawdopodobnie zostało przelane na konto zagraniczne w Belize. Książę ma najpewniej konta również w innych rajach podatkowych.

W 2009 r. Urdangarin wraz z żoną i czwórką dzieci przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie otrzymał posadę w koncernie telekomunikacyjnym Telefonica. Media sugerowały wówczas, że jest to rodzaj wygnania nałożonego przez samego króla Juana Carlosa, aby uniknąć niewygodnej sytuacji.

W grudniu ub. roku król odsunął go od uczestniczenia w oficjalnych uroczystościach za "bezprzykładne zachowanie", zastrzegając jednocześnie, że "każdy ma prawo do obrony".

Mocno nagłośniona przez media sprawa skłoniła dwór hiszpański do podania, pierwszy raz w historii, ile Juanowi Carlosowi i jego bliskim płaci budżet państwa. Okazało się, ze hiszpański dwór królewski nie jest drogi w porównaniu z innymi dworami europejskimi. Król otrzymuje rocznie ok. 293 tys. euro, z czego płaci 40 proc. podatku, następca tronu otrzymuje 145 tys. euro, zaś królowa, obie infantki i żona następcy tronu - razem 375 tys. euro. Urdangarin nie otrzymuje nic od państwa.

Jego sprawa, która toczy się w sytuacji, gdy w Hiszpanii mamy do czynienia z rekordowym bezrobociem (prawie 23 proc.) i trudną sytuacją gospodarczą, może mocno nadszarpnąć wizerunek hiszpańskiej monarchii.