Niemcy odpowiadają twardym „nein” na wszystkie postulaty Francoisa Hollande’a zmiany kierunku polityki Unii Europejskiej. Francuski prezydent przyleci z pierwszą wizytą zagraniczną do Berlina jutro – zaraz po zaprzysiężeniu. Jednak w miniony weekend w wywiadzie dla dziennika „Sueddeutsche Zeitung” szef Bundesbanku Jens Weidmann bardzo twardo odniósł się do programu zaprezentowanego przez Hollande’a w kampanii wyborczej.
Jest zupełnie oczywiste, że należy odrzucić pomysł renegocjacji paktu fiskalnego. Istnieje w Unii dobry obyczaj, zgodnie z którym podpisane porozumienia muszą być respektowane – oświadczył szef niemieckiego banku centralnego.
Jego zdaniem nie do przyjęcia jest także inny pomysł nowego francuskiego przywódcy: wsparcie wzrostu poprzez dodatkowe wydatki państwa. Wszystkie doświadczenia z przeszłości pokazują, że nadmierne zadłużenie dusi wzrost. Walka z długiem poprzez zaciąganie dodatkowych zobowiązań, nie będzie skuteczna – uważa Weidmann. Wreszcie odrzuca on zmianę statusu Europejskiego Banku Centralnego. Hollande chce, aby EBC uzyskał możliwość udzielania bezpośrednich pożyczek państwom, a nie tylko bankom komercyjnym. Rozwój gospodarki to efekt wymiany handlowej i produkcji. Rola banku centralnego jest inna: ma zapewniać stabilność waluty – uznał Weidmann.
W jednym punkcie ekipa Hollande’a już dała za wygraną. Jego doradca ds. gospodarczych Michel Sapin przyznał, że wspieranie koniunktury kosztem dalszego pogarszania finansów publicznych nie miałoby sensu.
Reklama
Jednak Hollande przyjeżdża do Berlina z poważnym problemem: jego plan gospodarczy jest podważany nawet przez Brukselę. W piątek Komisja Europejska opublikowała bowiem dane, z których wynika, że nawet w przyszłym roku Francji nie uda się ograniczyć deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB i wyniesie on 4,2 proc., a wzrost gospodarczy zamiast 1,7 proc. wyniesie 1,3.
Reklama