Z ostatnich sondaży wynika, że ok. 15 proc. głosów otrzyma Partia na rzecz Wolności Geerta Wildersa domagająca się wyjścia kraju nie tylko ze strefy euro, lecz także z Unii Europejskiej.
Z kolei skrajnie lewicowa Partia Socjalistyczna, która może liczyć na podobne poparcie, obiecuje natychmiastowe wstrzymanie programu cięć budżetowych, a także wsparcia dla zadłużonych krajów południa Europy.
W tej sytuacji najbardziej prawdopodobnym wynikiem wyborów będzie utworzenie wielkiej koalicji złożonej z Liberałów (umiarkowana prawica) i Partii Pracy (umiarkowana lewica). Wywodzący się z tego pierwszego ugrupowania premier Mark Rutte był do tej pory najwierniejszym sojusznikiem Angeli Merkel w jej staraniach o narzucenie krajom unii walutowej restrykcyjnych programów oszczędnościowych.
Jednak zdaniem ekspertów holenderskiego banku ING to się zmieni. Pod naciskiem opozycji, a także potencjalnego współkoalicjanta nowy rząd wycofa się ze strategii forsownych oszczędności. Będzie także o wiele mniej skłonny do zatwierdzenia nowych programów pomocowych np. dla Grecji czy Hiszpanii. Rząd Ruttego upadł trzy miesiące temu właśnie z powodu planowanych cięć w wydatkach.
Reklama
Wyniki wyborów byłyby jeszcze bardziej niepokojące, gdyby nie nagła zmiana preferencji wyborczych w ostatnich dwóch tygodniach. Nowy lider Partii Pracy, były działacz Greenpeace’u Diederik Samson zdołał w tym krótkim czasie niemal podwoić poparcie dla swojego ugrupowania do blisko 23 proc. i jest dziś uważany za najbardziej prawdopodobnego kandydata na nowego premiera. Część wyborców Wildersa przerzuciła na niego głosy, bo przestraszyła się zbyt skrajnej retoryki PVV, która do tej pory koncentrowała się na walce z emigracją i nie proponowała wycofania kraju z UE. Z kolei deklaracja lidera Socjalistów Emile’a Roemera, że jest gotów do utworzenia koalicji z Liberałami, bardzo osłabiła wiarygodność tego ugrupowania jako alternatywy dla dotychczasowego układu rządowego.
Reklama
Jednak i tak z powodu rozdrobnienia na scenie politycznej tworzenie nowego rządu może trwać wiele miesięcy, co osłabiłoby opinię o Holandii jako jednym z najbardziej stabilnych finansowo krajów strefy euro.