Brytyjczyk William Browder, jeden z twórców Hermitage Capital, ma być sądzony w zaocznym procesie Siergieja Magnitskiego, który zmarł w rosyjskim areszcie w listopadzie 2009 roku. Magnitski, który pracował w rosyjskim oddziale firmy zajmującej się inwestowaniem w Rosji, ujawnił nadużycia i korupcję w rosyjskim systemie skarbowym. To zaowocowało postawieniem zarzutów... jemu samemu. Władze oskarżyły go o niepłacenie podatków. Magnitski jednak zmarł w areszcie 16 listopada 2009 roku.

Reklama

To jednak nie odwiodło rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości od zamiaru udowodnienia mu winy. Trwają przygotowania do zaocznego procesu zmarłego, w którym drugim oskarżonym ma być właśnie William Browder. Rodzinie zmarłego, wbrew jej woli, wyznaczono już nawet adwokatów z urzędu.

Jednak ważniejsze niż sam proces wydać się mogą słowa wypowiedziane w wywiadzie dla telewizji RBK. Browder stwierdził w nim, że w czasie Światowego Forum Gospodarczego w Davos usłyszał groźby z ust premiera Miedwiediewa. Groził mi premier Rosji. A to kraj, który zabija ludzi za granicą. Oni są do tego zdolni. I jeśli premier mi grozi w Davos, to tak, czuję się zagrożony - mówił Browder.

Wyjaśniał, że groźba pod jego adresem miała paść z ust Miedwiediewa po jednym z udzielonych przez niego wywiadów. Po tym wywiadzie podeszło do mnie czterech dziennikarzy, byli bardzo zaniepokojeni. Jak się okazało, na pytanie o Magnitskiego, on (Miedwiediew) odpowiedział: "Szkoda, że Siergiej Magnitski umarł, a Bill Browder wciąż jeszcze żywy i na wolności". Zapytałem tych dziennikarzy, czy to była groźba. I wszyscy czterej, niezależnie od siebie, odpowiedzieli, że tak to odebrali. Tyl pracy Rosjan - oni grożą ludziom - relacjonował Browder.

Reklama

W owym feralnym wywiadzie Miedwiediew wyraził żal z powodu śmierci Magnitskiego, ale stwierdził, że nie uważa go za walczącego z korupcją. Zdaniem szefa rządu, Magnitski obsługiwał po prostu interesy swojego szefa Williama Browdera, który z kolei zarobił w Rosji miliardy dolarów, być może - jak podkreślił Miedwiediew - nie do końca czystymi metodami.

Rosyjskie władze nie skomentowały słów Brytyjczyka. Nie ma też żadnych nośników, na których nagrane byłyby słowa premiera.