Zakończyło się głosowanie nad rezolucją w sprawie wieloletniej perspektywy finansowej UE. Za było 506 głosów, przeciw - 161. 23 europosłów wstrzymało się od głosu.

Reklama

Ta informacje nie jest dla rynku zaskoczeniem, bo już w pierwszym punkcie aktualnego projektu rezolucji z datą 8 marca stwierdzono, że PE odrzuca porozumienie (budżetowe – przypis red.) w jego obecnej formie, jako że nie uwzględnia ono priorytetów i obaw wyrażanych przez Parlament (...) oraz ignoruje rolę Parlamentu i jego kompetencje wynikające z Traktatu z Lizbony. W dalszej części projektu sformułowano warunki, na których PE zgodzi się zaakceptować budżet.

Rezolucji w takim brzmieniu (odrzucenie porozumienia budżetowego) nie mogliśmy poprzeć - popieramy stanowisko PE, ale nie tę retorykę! - napisał na Twitterze Rafał Trzaskowski z PO. A Sławomir Nitras z PO skomentował: Nasi koledzy z SLD są tak bardzo europejscy ze zapomnieli o polskich interesach. Smutne i naiwne jednocześnie. Musimy dalej bronić budżetu.

PJN i cały ECR głosował za. Ale wielkie grupy zdecydowały inaczej. Ciekawe, jak to niektórzy wytłumaczą w PL - zastanawia się Marek Migalski z PJN.

Reklama

Odrzucenie przez parlament tego porozumienia stawia teraz pod znakiem zapytania przyznanie Polsce wynegocjowanych wcześniej kwot. Na szczęście nie jest to definitywne odrzucenie projektu. Rezolucja to stanowisko parlamentu do dalszych negocjacji z Radą Europejską.

Uzgodniony przez przywódców na lutowym szczycie UE budżet na lata 2014-20 po raz pierwszy miał być realnie mniejszy od poprzedniego. Przewidywał wydatki rzędu 960 mld euro w zobowiązaniach i ponad 908 mld euro w rzeczywistych płatnościach. Polsce miało przypaść 105,8 mld euro w ciągu siedmiu lat.