Gazeta przypomina, że według rosyjskiego prawa dowody rzeczowe mogą zostać wydane dopiero po zakończeniu śledztwa. Jednak według Rossijskoj Gaziety - odzyskanie wraku Tupolewa to dla Polaków kwestia polityczna.
Reklama
Dziennik podkreśla, że temat ten poruszany jest w trakcie wszystkich spotkań dwustronnych. -Dla polityków opozycyjnej partii Prawo i Sprawiedliwość to także instrument walki politycznej - stwierdza autorka artykułu Ariadna Rokossowska. W jej ocenie, to także pretekst dla szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, do zarzucania premierowi Donaldowi Tuskowi nadmiernej uległości wobec Rosji.
Komentarze (66)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeOto mój raport, wersja 15.03 do wiadomości publicznej.
Wiemy już ze 10 kwietnia nie było awarii samolotu, nie wybuchła bomba termobaryczna, nie było meaconingu, nie było sztucznej mgły ani rozpylanego helu, feralna brzoza nie była specjalnie zasadzona, pilot znał prawidłowe ciśnienie na Siewiernym, nie było ruskiego magnesu, nie było dobijania rannych /przy przeciążeniu 100g w momencie katastrofy nie było żywych do dobijania/. Nie stwierdzono też przestrzelenia sterów samolotu przez Ruskich ani wywrócenia przez ruskie wojsko wraku Tupolewa do góry nogami. Wszystkie te tezy /czasami sprzeczne ze sobą/ lansowane przez pisowskie media i polityków w celu ukrycia prawdziwych przyczyn katastrofy i tumanienia ludzi, nie znalazły potwierdzenia w faktach. Był za to durnoning. A wobec tej przypadłości medycyna jest bezradna.
Na życzenie Lecha Kaczynskiego, który miał kłopoty z doświadczonymi pilotami i ścigał ich karnie i dyscyplinarnie za niewykonywanie jego poleceń podczas lotu /vide lot do Gruzji w 2008r/, samolotem dowodził młody, świeżo awansowany kapitan. Gwarantowało to prezydentowi ze będzie bez przeszkód komenderował samolotem. Na pokładzie nie było rosyjskiego lidera-nawigatora bo zrezygnowała z jego usług strona polska wystosowując formalne pismo do Rosjan że załoga zna rosyjski język i procedury. Nieoficjalnie wiadomo ze minister Szczygło komentował ze Rusek nie będzie mu się pętał po samolocie. Start zaplanowano na 0600, jednak kancelaria prezydenta, aby się lepiej wyspać, przesunęła go na 0700.
Kapitan Protasiuk początkowo odmówił startu, gdyż nie otrzymał ze stacji meteorologicznej wymaganej aktualnej prognozy pogody na obszar lotniska polowego Smolensk Polnocny. Start bez tej prognozy wymusił jednak dowódca Sił Powietrznych RP, protegowany Lecha Kaczyńskiego, gen. Błasik i to on a nie dowódca samolotu zameldował prezydentowi o gotowości maszyny do startu. Ostatecznie samolot wystartował o 0727.
W trakcie lotu, kontroler z lotniska polowego Siewiernyj DWUKROTNIE, zupełnie jednoznacznie poinformował załogę ze NIE MA WARUNKOW DO LADOWANIA i zasugerował jej udanie się na lotnisko zapasowe. Pilot powinien niezwłocznie to uczynić. Jednak czekał na decyzje prezydenta – głównego fachowca lotniczego na pokładzie samolotu – poinformowanego o sytuacji /pośredniczył dyr. Kazana/. W tym czasie prezydent kontaktował się z bratem Jarosławem, również wielkim ekspertem lotniczym. Sprawa była poważna bo początek uroczystości w Katyniu i transmisje TV zaplanowano na 0930 i miał to jednocześnie być triumfalny początek kampanii wyborczej Lecha. Z pewnością nie mogła się ona rozpocząć od lądowania na lotnisku zapasowym w Witebsku u Łukaszenki. Strona polska odmówiła udostępnienia komisji MAK zapisu tej rozmowy braci.
Jaka była decyzja prezydenta możemy wywnioskować po obecności gen. Błasika w kokpicie i po tym ze pilot podjął próbę podejścia na wysokość decyzji /100 m/ aby sprawdzić czy Ruscy nie kłamią z ta mgłą aby osmieszyc wyprawe Lecha Kaczyńskiego i utrudnić jego reelekcję. Kapitan Protasiuk był jedynym członkiem załogi znającym język rosyjski i w końcowej fazie lotu był nadmiernie obciążony lądując przy niemal zerowej widzialności, prowadząc jednocześnie komunikację słowna z kontrolerem lotu na lotnisku Siewiernyj i zabawiając rozmową gen. Błasika. W rezultacie kpt. Protasiuk schodził ze zbyt dużą prędkością opadania – 8 m/s zamiast 4 m/s – a następnie nie widząc ziemi chciał odejść na drugi krąg na automacie wciskając przycisk „odejście”. Jednak ten przycisk nie działał na lotnisku polowym bez systemu ILS o czym pilot /a takze drugi pilot/ nie wiedział lub zapomniał. Pierwszy raz w życiu odchodził na drugi krąg. W tym momencie samolot znajdował się na wysokości 39 m nad poziomem lotniska a nie 100 m jak informował kapitana nawigator mający nalot na TU-154 zaledwie kilkanaście godzin (jeden lot na Haiti i z powrotem). Przyczyną tego błędu było posługiwanie się przez załogę wysokościomierzem radiowym a nie barycznym. Zemściło się zaniechanie, z powodów politycznych /nalegali na to nasi sojusznicy z USA/, szkolenia pilotów na symulatorze w Moskwie przez stronę polska. Kłamliwie tłumaczono to oszczędnościami. Załoga z niezrozumiałych powodów ignorowała też ostrzeżenia Terrain ahead/Ziemia z przodu/, i instrukcje alarmowa Pull up !/Ciągnij w górę!/ nadawane automatycznie kilkanaście razy (!) przez system TAWS. System sygnalizowal niebezpieczne obnizenie pulapu samolotu. Zapewne jednak ostrzeżeń tego urzadzenia nikt nigdy nie słuchał i tak było i tym razem, Nie robiły tez na załodze wrażenia kolejne wysokości samolotu nad powierzchnią ziemi podawane przez nawigatora – ostatnia 20 metrów. Być może wydawało im się że bezpiecznie lądują ? Dopiero zobaczywszy drzewo na kursie, 6 sekund przed katastrofą, kpt. Protasiuk zorientował się że coś tu nie gra i podjął próbę ręcznego poderwania samolotu. Było już jednak za późno.
Kontrolerzy z Siewiernego /było ich trzech/ zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz nie mieli uprawnień aby zamknąć lotnisko przed zagranicznym samolotem z prezydentem na pokladzie. Kontaktowali się ze swoimi przełożonymi ale nie dostali jasnych instrukcji. Wiedzieli, że odsyłając samolot prezydencki znanego z rusofobii L.Kaczynskiego na zapasowe lotnisko, wywołają skandal międzynarodowy – BOHATERSKI POLSKI PREZYDENT, KTÓREMU NIESTRASZNA MGŁA I PRYMITYWNE LOTNISKO, NIEDOPUSZCZONY NA UROCZYSTOŚCI KATYŃSKIE PRZEZ ROSJAN ! Byl to zapewne scenariusz zapasowy Lecha i Jarosława Kaczyńskich, zgodnie z którym decyzja o nie lądowaniu na lotnisku Siewiernyj nie mogła wyjść ze strony samolotu. Jednak Rosjanie intuicyjnie nie wpisali się w niego. Sami zaś Kaczyńscy nie mieli najmniejszego pojecia o istniejacym ryzyku. Nigdy nie nauczyli się odróżniać samolotu od taksówki a pilota od szofera. Ot, służba jaśniepaństwa po prostu.
Zamknięcie lotniska Smolensk Polnocny przez Rosjan pozostały przy życiu Lech Kaczyński, jego dworzanie i cały PiS z pewnością wykorzystaliby do antyrosyjskiej kampanii oszczerstw a ich zbawcy staliby się kozłami ofiarnymi i być może ponieśliby konsekwencje służbowe. Wszak kilkadziesiąt minut wcześniej znacznie mniejszy Jak-40 wylądował , w lepszych warunkach, choć poniżej wymaganego minimum i bez formalnej zgody z wieży kontrolnej (!). Nie rozumieli poleceń kontrolera.
Generalnie zarówno załoga samolotu jak i kontrolerzy mieli do wyboru albo postępować racjonalnie i ponieść konsekwencje służbowe albo poddać się presji zadufanych w sobie ignorantów na najwyższych stanowiskach. Rezultat znamy.
Po katastrofie prezes i dożywotni właściciel PiS, Jarosław Kaczynski używa wszelkich wpływów aby narzucić opinii publicznej kłamliwą wersję o spisku Tuska z Putinem i męczeńskiej śmierci prezydenta. Spisek, zwłaszcza ruski, dodaje powagi i sensu tym śmierciom, a zwykłe zaniedbania, elementarne błędy, niekompetencja i bezprawne naciski polskiego prezydenta ujmują tej powagi i podkreślają że śmierć tych ludzi była bezsensowna . Gra PiSu toczy sie o odwrócenie uwagi od kompromitujących braci rzeczywistych przyczyn katastrofy i o nadanie rysu heroizmu śmierci Lecha Kaczyńskiego /poległ w Katyniu!/, co wraz z Wawelem ma położyć podwaliny jego przyszłej legendy. Jeżeli fakty na to nie pozwalają to tym gorzej dla faktów. Dobrym przykładem jest tu raport A.Maciarewicza, który nie ma nic wspólnego z prawdą a jest bezwstydnie propagowany przez PiS. Ci ludzie nie maja nawet krzty elementarnej przyzwoitości.
Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, ktorzy byli nieświadomymi ofiarami tragicznej w skutkach rozgrywki braci Kaczyńskich z Tuskiem i z Rosja.
Twój ojciec czapkował Rokossowskiemu, ty czapkujesz Rokossowskiej. Niedaleko pada jabłko (zgniłe) od jabłoni.
Kaczynski, PiS i ich odpryski polityczne to obca agentura !!!
To agentura kleru, funkcjonariuszy Watykanu. ...no i Putina...taka dzisiejsza Targowica...!
Wiesio, Komendy ci się nie POzajączkowały?
Przestancie 'capic' na forum!
Sytuację sprowokował D Tusk wybierając ,, przyjaciela Putina"
a nie prezydenta Polski na wyjazd do Katynia w 2010 r
Zobaczymy wrak jak świnia niebo. ( już w 2010 tak mówiłam )
Pilot 3 sek przed katastrofa: khoorva mat’! - TO BYL I WYBUCH NA POKLADZIE!
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Jesteś niedoinformowana? A może kierujesz się zła wolą, celowo szydzisz, jątrzysz powielając przekłamanie?
< I wtedy usłyszałem wyraźne, przerażające okrzyki: "Jezu, Jezu!". I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle... >.
Albo jesteś niedoinformowana albo celowo mącisz, z rozmysłem prowokujesz..
Czy ostatnie słowa (drugiego pilota) które przytaczasz, (z zapisu rejestratora dźwięków CVR z kokpitu tupolewa) faktycznie w ostatniej sekundzie zapisu padły!
A może ostatni okrzyk rozpaczy: "Jezu, Jezu", z premedytacją zastąpiono ordynarnym przekleństwem?! Rosyjskiemu prokuratorowi zapewne uwierzysz, zatem uważnie przeczytaj jn.
Fragment interesujących zeznań jednego z rosyjskich prokuratorów, bliskiego współpracownika Aleksandra Bastrykina, szefa komitetu śledczego FR. Prokurator ten 13 maja 2010 roku podzielił się swoją wiedzą z odsłuchu czarnych skrzynek z dziennikarzami jednej z gazet. Jak stwierdził, ostatnie sekundy zapisu były tak wstrząsające, że zapamięta je do końca życia. Rosyjski prokurator podał też wiele interesujących i szczegółowych informacji:
"To bardzo dziwnie wygląda. Ostatnie 30 minut nagrania z rejestratora lotu w większości nie wskazuje na to, aby coś złego działo się z samolotem. Przez większość czasu piloci zachowują się spokojnie. Nie mają sygnałów o tym, aby coś się psuło, było nie tak, aby musieli interweniować. Po prostu rozmawiają, mówią sobie, jak to zwykle bywa w kabinie, o prywatnych rzeczach . Mówią o jakimś spotkaniu. Pytają: "Czy przyjdziecie", czy będzie czyjaś żona. Pamiętam, że jeden z nich zapytał: "Czy przyjdziecie z rodziną? ".
W pewnej chwili piloci przerywają pogawędkę i zaczynają przekazywać sobie komendy. Było słychać, jak mówią miedzy sobą o parametrach lotu, o ustawieniu samolotu, o jego kierunku i wysokości. Wszystko jest w porządku.
I nagle sytuacja się całkowicie zmienia.
<< Daj drugi, drugi... W drugą! >> słychać podniesiony głos w kabinie.
<< Zawracaj! >> kolejny okrzyk.
<< Ustawienie? >> pada pytanie. <<Wysokość? >> za chwilę kolejne. Ale te słowa są już wykrzyczane. Mieszają się z odpowiedziami, ktoś krzyczy jakieś liczby, słuchać szum, dużo niezrozumiałych słów... Trudno było cokolwiek zrozumieć, słychać było tylko krzyki . I wtedy usłyszałem wyraźne, przerażające okrzyki: "Jezu, Jezu! ". I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle... ".
Zatem – w jakim celu wpis hańbiący pamięć poległego w Smoleńsku polskiego pilota tupolewa (z małymi mutacjami) na okrągło jest na forach powielany?
Jesteś kretyn to aksjomat. Nie wierzysz? Sprawdź w internecie. Jest tam POdobno wszystko.
"Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, ktorzy byli nieświadomymi ofiarami tragicznej w skutkach rozgrywki braci Kaczyńskich z Tuskiem i z Rosja."
BARDZO PRAWDZIWE... z tym, że było dokładnie odwrotnie.
Zastanówmy się lepiej, w co gra tchórzliwy Seremet i reszta szajki.
"Nie uzyskaliśmy żadnych zmian" - powiedział Seremet polskim dziennikarzom po wczorajszym spotkaniu z przewodniczącym Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Aleksandrem Bastrykinem.
Do tego, że go w Moskwie ponownie jak zdRadka upokorzyli i wrócił z niczym (nie uzyskał żadnych zmian w stanowisku Rosji w sprawie zwrotu rejestratorów pokładowych i wraku polskiego Tu-154M), to już nawet nie dziwi, bo to plastelina bez honoru i godności.
Jednak bardzo dziwne, wręcz kuriozalne jest stanowisko Seremeta w sprawie zawłaszczonej przez Rosjan broni poległych w Smoleńsku funkcjonariuszy BOR-u.
Zapytany w tej sprawie prokurator generalny RP bezradnie oświadczył: "Jest to niezwykle trudna kwestia. Dlatego, że w Rosji byłaby to rzecz bez precedensu (sic!). Krok po kroku zbliżamy się do osiągnięcia stanu, którego konsekwencją będzie przekazanie Polsce tych przedmiotów w stosunkowo krótkim terminie".
Dla bezpodstawnie oskarżającego rodziny smoleńskie (o rzekome nierozpoznanie w Moskwie ciał bliskich) prok. Seremet (wykryty czujnikami we wraku TNT dla niego To Nie Trotyl) zwrot kevlarowych kamizelek kuloodpornych jak i służbowych pistoletów firmy Glock oficerów BOR z Tupolewa, to w przeświadczeniu tego b. wysokiego funkcjonariusza państwowego - "byłaby to rzecz bez precedensu"!!!
Żegnamy partie Bzdzis i jej mrzonki o władzy, capo di tutti capi Don Jarosława alias Kaczafi, premiera z tabletu Glińskiego, Jojo Brudzińskiego w kradzionych trampkach, wypasionego Hofmana w wypasionym Volvo, smutnego klakiera Płaszczaka, niemotę Fotyge, bardzo tajnego agenta Tomasza Kaczmarka, imitację Maty Hari Ilone Klejnowską, polityka, biznesmena i hochsztaplera w sutannie Tadeusza Rydzyka, klakierów Staniszkis, Gmyza, Ziemkiewicza, szemrane postacie Mariusza K., Antka M. i innych...
Ludzie głosujący na Bzdzis powinni być obiektem reedukacji i specjalnej troski.
Ile ci zrzucaja od MARNYCH wyPOcin???
TRAGEDIA NIEKUMATEGO!