Aleksander Łukaszenka rzuca bezprecedensowe wyzwanie Rosji. W Mińsku został wczoraj zatrzymany szef rosyjskiego koncernu potasowego Urałkalij Władisław Baumgiertnier. Od kilku miesięcy potasowe przedsiębiorstwa obu państw, kontrolujące w sumie 40 proc. światowej produkcji, znajdują się w ostrym sporze.
Pikanterii sprawie dodaje to, że Baumgiertnier przyjechał do Mińska na osobiste zaproszenie premiera Michaiła Miaśnikowicza, by rozmawiać o możliwościach złagodzenia sporu, który niespodziewanie eskalował 31 lipca, gdy Urałkalij zerwał współpracę z białoruskim Biełaruśkalijem. Obie firmy sprzedawały nawozy potasowe za pośrednictwem wspólnego holdingu BKK. W grudniu decyzją prezydenta Aleksandra Łukaszenki, wbrew umowom z Rosją, Białorusini część potasu zaczęli jednak dystrybuować na własną rękę. Nieco później formalną kontrolę nad eksportem potasu przejął prezydencki syn Wiktar, uznawany za kuratora białoruskich służb specjalnych.
Baumgiertnier jest formalnie podejrzewany o nadużycie władzy oraz narażenie BKK na straty w szczególnie znaczącym rozmiarze. Mińsk rozesłał też listy gończe za innymi rosyjskimi menedżerami BKK. Wszyscy oni zostawili dobytek w mieszkaniach i wyjechali. Z jakiegoś powodu boją się wrócić - sarkastycznie komentował przed tygodniem Waler Kiryjenka, szef Biełaruśkaliju. Najwyraźniej mieli się czego obawiać.