Wśród śmiertelnych ofiar po wczorajszym zatonięciu promu w Tajlandii są dwaj Polacy. Jednostka - prawdopodobnie przeciążona, wiozła turystów. Śmierć dwóch Polaków potwierdziła Informacyjnej Agencji Radiowej polski konsul w Bangkoku, Wioletta Stefaniak- Kałużna.Prom wycieczkowy płynął do miejscowości wypoczynkowej Pattaya z jednej z pobliskich wysp. Krótko po odbiciu od brzegu wyspy Lan, prom zaczął mieć problemy ze sterownością, po czym zatonął.

Reklama

Według nieoficjalnych danych, którymi dysponują polscy dyplomaci, zginęło 8 osób, w tym dwóch obywateli Polski. Rosyjskie służby informują o śmierci jednej Rosjanki. Liczba ofiar katastrofy może być większa. Rosyjskie służby dyplomatyczne ustaliły, że na pokładzie promu znajdowało się ponad 200 osób. Najprawdopodobniej co najmniej połowa z nich to obywatele Federacji. Tajlandzka policja zatrzymała już kapitana jednostki, który podejrzewany jest o złamanie zasad bezpieczeństwa.

Jednostka przewróciła się 500 metrów od brzegu. Z zeznań świadków wynika, że: prom był przeciążony, kapitan wyszedł w morze mimo sztormowej pogody i nie dla wszystkich pasażerów starczyło kamizelek ratunkowych. Gdy prom zaczął się niebezpiecznie kołysać, nasi znajomi poradzili nam abyśmy wyskoczyli za burtę nim wybuchnie panika - opowiada Rosjanka podróżująca zatopioną jednostką. W panice ludzie topili jedni drugich, nie starczało kamizelek i miejsca w łodziach ratunkowych - dodaje.

Według niepotwierdzonych informacji - na tajlandzkim promie znajdowało się o 100 pasażerów więcej, niż przewidywały przepisy.