Wraz z kryzysem w Europie dewaluuje się wartość unijnych paszportów, a zadłużone rządy są coraz bardziej skłonne do tego, by je po prostu sprzedawać. Przed kilkoma miesiącami Cypr, próbując zatrzymać zagranicznych inwestorów zmuszonych do współudziału w bailoucie, ogłosił uproszczone procedury przyznawania obywatelstwa. Paszport śródziemnomorskiej wyspy może otrzymać każdy, kto zainwestuje na niej co najmniej 5 mln euro albo kupi rządowe obligacje za co najmniej 2 mln i przekaże pół miliona na rzecz państwowego funduszu rozwojowego. Nie jest on jedynym państwem, które tak robi. Portugalia, też będąca ofiarą kryzysu zadłużeniowego, oferuje prawo stałego pobytu cudzoziemcom, którzy zainwestują milion euro, założą firmę, w której zatrudnią co najmniej 10 Portugalczyków, lub kupią nieruchomość o wartości minimum pół miliona euro. Daje ono wszystkie korzyści wynikające z przynależności do strefy Schengen, a po pięciu latach także prawo do obywatelstwa.
Teraz nowy standard wyznaczyła Malta, która zresztą przez kryzys przeszła łagodnie i zagrożona bankructwem nie była. We wtorek tamtejszy parlament przyjął program, zgodnie z którym obywatelstwo – i to od razu – może otrzymać każdy, kto zapłaci 650 tys. euro. Nie są wymagane żadne inwestycje, nie trzeba tam mieszkać, a zapewne można będzie nawet uzyskać paszport, nigdy na Malcie nie będąc. Zwykła transakcja kupna-sprzedaży, niczym zamówienie książki przez internet. Laburzystowski premier Joseph Muscat argumentował, że program zwiększy dochody budżetowe, przyciągając zarazem wartościowe osoby potencjalnie mogące dokonywać inwestycji, zaś minister finansów Edward Scicluna przekonywał, że stawia to Maltę w jednym rzędzie z takimi krajami jak Belgia, Kanada, Portugalia czy Singapur, które według niego stosują podobne rozwiązania.
Jednak jak dowodzi gazeta "Malta Today”", szef resortu finansów nieco się rozminął z faktami. W Unii Europejskiej jest tylko jedno państwo, które w zamian za inwestycje daje obywatelstwo od razu. Chodzi o Austrię, z tym że warunkiem jego otrzymania jest dotacja na jakiś projekt publiczny w wysokości 3 mln euro lub inwestycja o wartości co najmniej 10 mln. We wszystkich innych krajach paszport można dostać dopiero po kilku latach stałego pobytu. Minister Scicluna nie wspomniał też o innym kraju, do którego maltański system jest najbardziej podobny. Aby dostać paszport leżących na Karaibach wysp St. Kitts i Nevis – będących do niedawna rajem podatkowym – wystarczy inwestycja w wysokości 400 tys. dol. lub dotacja na rzecz państwowej fundacji na sumę 250 tys.
Maltański rząd szacuje, że w pierwszym roku program przyniesie budżetowi ok. 30 mln euro, a docelowo spodziewa się 200–300 aplikacji rocznie, co oznaczałoby zastrzyk finansowy w wysokości 130–195 mln euro. Ale biorąc pod uwagę, że maltański paszport daje też takie korzyści jak prawo do osiedlania się i pracy na terenie całej Unii Europejskiej i bezwizowy ruch ze Stanami Zjednoczonymi, te szacunki mogą się okazać równie przestrzelone jak te brytyjskich laburzystów, którzy sądzili, że po otwarciu rynku pracy do Wielkiej Brytanii będzie przyjeżdżać nie więcej niż 13 tys. imigrantów z nowych krajów UE rocznie. Przez niespełna dekadę przyjechało ich ponad milion.
Reklama