W czwartek wczesnym wieczorem, w porze, gdy w centrum setki ludzi robiły zakupy, zawalił się dach. Do tej pory z gruzów wydobyto 52 ciała. Wśród ofiar jest trzech strażaków - bowiem po pierwszym zawale, już w trakcie akcji ratunkowej, nastąpił drugi. Według burmistrza Rygi Nilsa Uszakovsa, wciąż nieznany jest los około 25 osób. Prawdopodobieństwo, by przeżyły pod zwałami gruzu, jest bliskie zeru. Blisko 40 osób zostało rannych.

Reklama

Coraz więcej wskazuje na to, że winna katastrofy może być firma, która zdecydowała o wybudowaniu na centrum handlowym parku z placem zabaw. Nagromadzenie na dachu budynku dużych ilości kamieni, ziemi i piasku, dodatkowo nasiąkniętych wodą po czwartkowej ulewie, mogło spowodowało jego zawalenie się.

Na miejscu katastrofy od czwartku wieczór do dzisiejszego ranka pracowało około 200 ratowników. Wczesnym przedpołudniem odwołano kilkudziesięciu z nich, teraz - akcję czasowo zawieszono.

W okolice zawalonego centrum handlowego wciąż przychodzą mieszkańcy łotewskiej stolicy. Przynoszą kwiaty, zapalają znicze, modlą się, płaczą.

Z relacji świadków wiadomo, że na godzinę przez katastrofą w budynku centrum zadźwięczały dzwonki alarmowe. Nie zarządzono jednak ewakuacji, co więcej - wciąż wpuszczano do środka klientów. W momencie zawalenia się dachu ludzie rzucili się do ucieczki, jednak drzwi zamknęły się automatycznie i uwięziły ich w śmiertelnej pułapce.

Reklama

Od dziś na Łotwie obowiązuje trzydniowa żałoba narodowa. Arcybiskup ryski, kardynał Janis Pujats, oprawi jutro mszę żałobną w intencji ofiar tragedii.