Jeszcze w styczniu prezydent USA Barack Obama pytany na łamach "New Yorkera" o odłamy Al-Kaidy w Iraku i innych krajach porównał je do drużyny koszykarzy składającej się ze świeżo upieczonych studentów, którzy udają zawodników Los Angeles Lakers. Teraz rzecznik Białego Domu tłumaczy, że prezydent nie miał na myśli Państwa Islamskiego (PI). Organizacji, która od czasu artykułu w popularnym tygodniku zdążyła podbić jedną trzecią Iraku i kompletnie zmienić geopolityczną mapę Bliskiego Wschodu.
Prezydent USA nie mógł się przecież aż tak pomylić w kwestii organizacji, którą nawet sekretarz obrony USA nazywa "zagrożeniem dla wszystkich amerykańskich interesów" i czymś "gorszym niż cokolwiek, z czym miały do czynienia Stany Zjednoczone". W ciągu ostatnich kilku dni pasmo sukcesów organizacji zostało jednak przerwane. Ofensywa połączonych sił Kurdów i irackiego rządu, wsparta nalotami amerykańskiego lotnictwa, pozbawiła PI kontroli nad strategicznie ważną tamą w Mosulu. Jednocześnie lotnictwo syryjskie zaczęło naloty na pozycje dżihadystów w Rakce, stolicy proklamowanego przez nich kalifatu.

Czym jest Państwo Islamskie?

Wbrew nazwie Państwo Islamskie nie jest państwem. W nomenklaturze amerykańskiej występuje jako non-state actor, czyli podmiot pozapaństwowy. Powód? Mimo że 29 czerwca ugrupowanie ogłosiło powstanie kalifatu, posługuje się symbolami państwowym jak flaga czy godło i kontroluje spore obszary Iraku i Syrii, na których ustanawia swoje porządki, nie posiada - na razie - kluczowych atrybutów państwowości.
Reklama
Z powodu toczących się walk tereny zajmowane przez PI nie stanowią bowiem określonego terytorium ze stałą ludnością, a władze nie mają zdolności do wchodzenia w relacje międzynarodowe. Nie można wykluczyć, że w przypadku sukcesów militarnych PI nabędzie atrybuty państwowości, ale na razie jest jedynie ugrupowaniem zbrojnym, uznawanym przez USA, Australię, Kanadę, Arabię Saudyjską, Wielką Brytanię i Indonezję za organizację terrorystyczną.
Reklama
Poprzednik PI w światowym ruchu dżihadystycznym, czyli Al-Kaida, nie tworzyła żadnych zrębów państwowości, ale powiązany z nią ruch talibów - już tak. W latach 1996-2001 Taliban sprawował faktyczną kontrolę nad niemal całym terytorium Afganistanu i był uznawany jako legalny rząd Islamskiego Emiratu Afganistanu przez trzy państwa.

Jakie są cele Państwa Islamskiego?

Ogłoszenie kalifatu i zmiana nazwy ugrupowania z Islamskiego Państwa Iraku i Syrii na Państwo Islamskie wskazuje, że grupa aspiruje do przewodzenia wszystkim muzułmanom na terenach od Maroka po Indonezję, zjednoczonych w ramach jednego organizmu państwowego na wzór średniowiecznego kalifatu, w którym obowiązywałoby prawo szariatu.
Podobne zamiary miał lider Al-Kaidy Osama bin Laden, jednak jego organizacja nigdy nie sprawowała realnej władzy na żadnym terytorium. Bin Laden, w przeciwieństwie do przywódcy Państwa Islamskiego Abu Bakra al-Baghdadiego, nie ogłosił się kalifem, prawdziwym przywódcą wszystkich muzułmanów. W ten sposób zantagonizowałby przychylnych sobie rządzących w regionie, przede wszystkim Saudyjczyków, kustoszy najważniejszych dla muzułmanów symboli.
W przypadku PI można mówić jedynie o zaczątkach faktycznej władzy, zaś bardziej realistycznym celem ugrupowania jest opanowanie całego terytorium Iraku, Syrii, ewentualnie Jordanii i Libanu. Z drugiej strony postępy militarne PI i medialność tego ugrupowania powodują, że mogą się do niego przyłączyć podobne twory w innych częściach świata. W zeszłym tygodniu powołanie islamskiego państwa w północno-wschodniej Nigerii ogłosiła dżihadystyczna organizacja Boko Haram, co jest ewidentnym nawiązaniem do PI, choć zakres współpracy między obydwoma ugrupowaniami jest niejasny.

Jakimi środkami dysponuje Państwo Islamskie?

Wystarczająco dużymi, żeby organizację nazwano najbogatszą grupą terrorystyczną w historii. Tytuł ten bierze się z sumy, jaką dżihadyści zrabowali z oddziału banku centralnego w Mosulu, po zdobyciu miasta na początku czerwca: 425 mln dol. Przyćmiewa ona budżety innych organizacji. Council on Foreign Relations szacowała wpływy Hamasu na 70 mln dol. rocznie, zaś CIA oceniała dochody Al-Kaidy na 30 mln dol. Hezbollah podobno otrzymywał od Iranu i z działalności przestępczej ponad 200 mln dol.
Z kolei Michael Knights z Washington Institute for Near East Policy szacuje dzienne wpływy PI z podatków i handlu ropą między 2 a 4 mln dol. Dodatkowo organizacja opływa w sprzęt wojskowy, w tym wozy opancerzone i artylerię (a mówi się nawet o czołgach) przejęte od uciekających przed nią oddziałów syryjskich i irackich.
Wymienione powyżej aktywa nie odgrywałyby takiej roli, gdyby nie podstawowy środek, jakim cieszy się PI, czyli poparcie ludności. Dżihadyści zajmowali dotychczas tereny zamieszkane przez sunnitów, którzy dostarczali im wsparcia logistycznego i wywiadowczego. To dlatego ofensywy PI zatrzymały się na rogatkach szyickiego w większości Bagdadu i górach Kurdystanu. Jedyne sukcesy, jakie dżihadyści odnieśli w walce z Kurdami, miały miejsce tam, gdzie wspomagały ich klany sunnickie.

W jaki sposób Państwo Islamskie zdobywa poparcie?

Podstawowym atutem propagandowym PI jest nieprzerwane pasmo sukcesów, jakie organizacja odnosiła od końca 2013 r. Wprowadzając na zajętych przez siebie terenach prawo szariatu, organizacja udowadnia, że misja państwotwórcza jest dla nich absolutnie priorytetowa. Przykładem przywiązania do wizji państwa religijnego jest wysiłek wkładany w organizację oddziałów al-Hisba, czyli policji obyczajowej (działającej obok zwykłej policji). Tylko w stołecznej prowincji kalifatu, syryjskiej Rakce, działają 43 posterunki pilnujące np. zakazu handlu w porze modłów. Powołanie takiej służby to konkretny wysiłek organizacyjny.
To podoba się konserwatywnym sunnitom, którzy takiego przywiązania do religijnych reguł nie widzieli u Saddama Husajna czy Baszara al-Asada. Do tego oczywiście dochodzą usługi dla ludności cywilnej, konserwacja sieci elektrycznej i wodociągowej, pomoc społeczna.
- Czuję, że mam do czynienia z funkcjonariuszami państwowymi, a nie bandą zbirów - powiedział w lipcu dziennikarzowi "New York Times" złotnik z Rakki. Organizacja jest także niezwykle biegła w posługiwaniu się mediami społecznościowymi i internetem, za których pomocą umiejętnie buduje wizerunek siły dążącej do realnej zmiany na Bliskim Wschodzie i realizacji ummy - jedności wszystkich muzułmanów - w ramach jednego organizmu państwowego.

Jakie zagrożenie dla Zachodu stanowi Państwo Islamskie?

Eksperci, przede wszystkim amerykańscy, nie są zgodni co do tego, czy PI przygotowuje atak terrorystyczny na Zachód. Wrażenie takie spotęgowała publikacja filmu "Wiadomość dla Ameryki", na którym bojownik odcina głowę dziennikarzowi Jamesowi Foleyowi. Była to odpowiedź organizacji na rozkaz Obamy o użyciu lotnictwa przeciw dżihadystom.
- Atak na Amerykę nie stanowi dla nich priorytetu - uważa Andrew Liepman, były wiceszef Krajowego Centrum Przeciwdziałania Terroryzmowi w USA. Przemawiają za tym przynajmniej dwa powody. Dotychczas organizacja była bardziej zainteresowana umacnianiem władzy i budową struktur na zajętych terenach. Teraz dżihadyści toczą dodatkowo walkę na dwóch frontach - przeciw siłom syryjskim i irackim. To wymaga ogromnego zaangażowania sił.
Co ciekawe jednak, wydawany przez PI periodyk "Dabiq" nie nawołuje do ataków na terenie państw Zachodu, inaczej niż publikowany przez Al-Kaidę "Inspire".
Niewykluczone jednak, że atak na cele na Zachodzie jednak "leży w ich obszarze zainteresowania", jak stwierdził rzecznik Pentagonu kadm. John Kirby. Jeśli faktycznie tak jest, to dżihadyści pewnie staraliby się dokonać ataku od wewnątrz, wykorzystując to, że nie mają problemu ze znalezieniem rekrutów chociażby w krajach europejskich. Prywatna agencja wywiadowcza Soufan Group szacuje, że w szeregach PI walczy dziś 3 tys. obywateli państw Zachodu.
Pomimo zagrożenia, jakie stanowi PI, operacja wojskowa inna niż naloty lub pomoc humanitarna wydaje się mało prawdopodobna.
Administracja Obamy nie chce się wikłać w długotrwałą wojnę domową w Iraku i sugeruje, że ciężar walki muszą ponieść sami Irakijczycy. Szczególnie że ewentualne pokonanie PI nie rozwiązuje konfliktów wewnętrznych w tym kraju, a Amerykanie nie mają obecnie żadnego pomysłu, w jaki sposób stworzyć rząd Iraku, by był stabilny i miał poparcie wszystkich grup etnicznych i religijnych. Chyba że bojownicy PI przeprowadziliby atak terrorystyczny na terenie Zachodu. Wtedy nie będzie innego wyjścia, jak tylko pełnowymiarowa interwencja, czego zresztą dżihadyści są najprawdopodobniej świadomi.

CZYTAJ WIĘCEJ: Amerykanie próbowali odbić dziennikarza w Syrii. Zobacz WIDEO >>>