Matka siedmiorga dzieci i przykładna żona - tak o Dawydowej mówią sąsiedzi. Kobieta w kwietniu ubiegłego roku widząc opustoszałe koszary w swoim mieście powiadomiła ukraińskich dyplomatów, że Rosja najprawdopodobniej wysłała swoich żołnierzy do Doniecka.

Reklama

FSB uznało jej czyn za zdradę państwa, za co grozi do 20 lat łagru, a moskiewski sąd umieścił kobietę w areszcie śledczym. Takie postępowanie oburzyło obrońców praw człowieka.

Nikita Pietrow ze stowarzyszenia "Memoriał" twierdzi, że czyn Dawydowej nie nosi znamion przestępstwa. Dziennikarze i działacze obywatelscy napisali list do prezydenta Władimira Putina, aby pomógł kobiecie.

List podpisany przez ponad 40 tysięcy osób dotarł wczoraj na Kreml i kilkanaście godzin później Swietłanę Dawydową zwolniono z aresztu, pozwalając jej wrócić do domu.

Reklama