Międzynarodowe instytucje, które dokonały już wstępnej oceny greckich planów, wypowiadają się o nich dość pozytywnie. Wiceszef Komisji Valdis Dombrovskis mówił, że propozycje są w duże mierze zgodne z tym, czego jeszcze przed referendum domagali się wierzyciele.

Reklama

- Wyraźnie widzimy, że jest wola ze strony greckiego rządu, by osiągnąć porozumienie - powiedział Dombrovskis. Nastroje wśród ministrów przed rozpoczęciem obrad były jednak różne. - Myślę, że zaufanie w relacjach z Grecją zostało odbudowane i mam nadzieję, że temu będzie służyć też dzisiejsze spotkanie - powiedział szef resortu Irlandii Michael Noonan.

Bardziej sceptyczny był Eric Wiebes - sekretarz finansów Holandii. - Wiele rządów - w tym mój - ma poważne wątpliwości co do zobowiązań greckiego rządu i możliwości wprowadzenia reform, które zaproponował - mówił.

Niektórzy ministrowie podkreślali, że dziś nie będzie decyzji o pożyczce dla Grecji, a jedynie o rozpoczęciu negocjacji nad nowym planem. Jeśli ministrowie nie osiągną porozumienia, decyzja będzie należała do przywódców krajów strefy euro, którzy mają się spotkać jutro.

Reklama
Reklama

Grecka nadzieja

O tym, że propozycje reform przedstawione przez władze w Atenach mogą być dobrą podstawą do porozumienia, przekonany jest również unijny komisarz ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici.

- Naszym zdaniem, program reform mógłby być podstawą dla nowego programu Europejskiego Mechanizmu Stabilności - powiedział Moscovici. Podkreślił znaczenie ostatnich działań ze strony w Grecji. Jego zdaniem, grecki rząd wykonał "ważne gesty". Komisarz odniósł się w ten sposób do przesłania przez Ateny oficjalnej prośby o nowy program pomocowy i przegłosowania w greckim parlamencie listy reform proponowanych pożyczkodawcom. - To jest sygnałem europejskiego zaangażowania - powiedział Moscovici, podkreślając jednocześnie, że ważne będzie wprowadzenie reform zapowiadanych przez Grecję.

W Grecji nie chcą reform, ale chcą zostać w strefie euro

Tymczasem w Grecji przybywa przeciwników reform proponowanych przez rząd. Na placu Syntagma w Atenach w ostatnich dwóch dniach zorganizowano już kilkanaście protestów w tej sprawie. Grecy nie chcą podwyżek podatków ani reformy systemu emerytalnego, bo jak argumentują, uderzy to w najbiedniejszych.

Demonstracje na placu Syntagma nie są liczne, ale jest ich coraz więcej. Wielu osobom nie podoba się bowiem plan oszczędności, jaki lewicowy rząd wysłał do Brukseli, by móc rozpocząć rozmowy o nowej transzy międzynarodowej pomocy.

- Jeśli reformy wejdą w życie, to Grecy stracą w sumie 13 miliardów euro z zasiłków. A to dotknie najbiedniejszych. Ich życie stanie się bardzo ciężkie - mówi jeden z protestujących, Nikos.

Część Greków ma też za złe rządzącej partii Syriza, że ta obiecywała, że nie wprowadzi oszczędności, niedawno namawiała do odrzucenia planu reform z Brukseli, a teraz sama przeforsowała niemal identyczny plan. Mieszkaniec Aten Kokkaus twierdzi, że przez ten czas sytuacja Grecji znacznie się pogorszyła. - Ten plan jest nawet ostrzejszy od poprzedniego. On zabierze nam kolejnych 7 miliardów euro z naszych kieszeni - dodaje mężczyzna.

Jak relacjonuje z Aten specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, równocześnie sondaże pokazują, że zdecydowana większość Greków chce pozostawienia kraju w strefie euro. Według opublikowanego wczoraj sondażu, chce tego 84 procent społeczeństwa.