Niespokojnie na ulicach Doniecka. W nocy w tym kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów mieście podpalono 4 pojazdy, należące do międzynarodowych obserwatorów z OBWE. Samochody doszczętnie spłonęły. Rebelianci nie przyznają się jednak do odpowiedzialności za incydent, sugerując, że była to "prowokacja Kijowa".

Reklama

Jednak zastępca szefa misji OBWE Alexander Hug stwierdził, że spalenie samochodów to akt zastraszenia. Jego celem - w ocenia Huga - ma być powstrzymanie Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie od informowania, co dzieje się w objętym konfliktem Donbasie. Z kolei rzecznik ukraińskiej armiii Oleksandr Motuzjanik zwracał uwagę, że OBWE ujawniła wiele niewygodnych dla separatystów faktów.

Atak potępił jednak jeden z liderów Donieckiej Republiki Ludowej Denis Puszilin. Jednak jak stwierdził, przedstawiciele OBWE nie zawsze byli obiektywni w przedstawianiu sytuacji w Donbasie. Zdaniem Puszilina, wynikało to ze względów technicznych oraz zapotrzebowań wielkiej polityki. Przyznał jednak, że separatyści nie chcą, by OBWE kończyła swoją misję. Przedstawiciele organizacji oświadczyli, że nie opuszczą Doniecka. Tymczasem ukraińskie media donoszą o zwiększonej aktywności prorosyjskich bojowników. Ciężkie walki trwają w Szyrokine pod Mariupolem i na przedmieściach Awdiejewki.

Reklama
Reklama