Michelle Obama wezwała Amerykanów, by masowo poszli głosować w wyborach na Hillary Clinton. Podkreśliła jak ważne będą listopadowe wybory prezydenckie w sytuacji, gdy przeciwnikiem Hillary jest polityk, który – jak powiedziała - używa nienawistnego języka i zachowuje się jak brutalny cham. Słowa te donosiły się do Donalda Trumpa, choć Michelle Obama nie wymieniła go z nazwiska.

Reklama

W tych wyborach nie możemy sobie pozwolić na wytchnienie. Musimy pukać do każdych drzwi i sprawić, żeby wszyscy głosowali, aby wybrać Hillary Clinton na prezydenta - powiedziała.

Przemawiając z pasją, popularna w USA żona prezydenta wychwalała zalety kandydatki Demokratów.

W tych wyborach nie chodzi o to, czy wybierzemy kogoś z prawicy, czy z lewicy. Chodzi o to, kto będzie miał władzę, by kształtować przyszłość naszych dzieci. Jest tylko jedna osoba, której ufam w tej kwestii. To Hillary Clinton - powiedziała Michelle Obama.

Reklama

Żona prezydenta podkreśliła, że Hillary nigdy nie ugina się pod presją i nigdy nie rezygnuje. Chcę kogoś, kto ma w sobie taką siłę, aby wytrzymać przeciwności losu - powiedziała.

Chcę prezydenta, który nauczy nasze dzieci, że każdy w naszym kraju ma znaczenie i że kiedy zdarza się kryzys, nie powinniśmy się kłócić i walczyć ze sobą, tylko pomagać sobie nawzajem - dodała.

Jako ostatni mówca wieczoru wystąpił senator Bernie Sanders ze stanu Vermont, którego Clinton z trudem pokonała w prawyborach. Sanders, lider lewego skrzydła Demokratów, walczył o nominację prezydencką pod hasłami zmniejszenia biedy i nierówności dochodów w USA i ograniczenia roli pieniędzy w kampaniach politycznych. Jego wyborcy to przeważnie młodzi ludzie, studenci i absolwenci college'ów.

Reklama

Sanders powiedział, że jego rewolucja trwa i przypomniał, że głosowało na niego ponad milion Demokratów. Zapewnił, że razem z nimi będzie nadal walczyć o rząd reprezentujący wszystkich. Przypomniał o nierównościach i o kurczeniu się klasy średniej w USA. Pochwalił prezydenta Baracka Obamę za wydobycie kraju z recesji, ale podkreślił, że trzeba zrobić jeszcze dużo, dużo więcej.

Potem jednak wezwał do poparcia Clinton, chociaż prowadzi ona kampanię na platformie kontynuacji polityki obecnego prezydenta i chociaż fani senatora uważają Hillary za kandydatkę status quo, która nie chce narazić się Wall Street.

Sanders argumentował, że nie można dopuścić do zwycięstwa Trumpa, który chce nas dzielić i obraża kobiety, Latynosów i muzułmanów i który mimo swojej często populistycznej retoryki jest kandydatem wielkiego biznesu i religijnej prawicy.

Hillary nominuje sędziów Sądu Najwyższego, którzy uchylą decyzję Citizens United (zezwalającą korporacjom na nieograniczone finansowanie kampanii wyborczych – PAP), którzy będą bronić prawa wyboru dla kobiet (do aborcji – PAP) i praw imigrantów - oświadczył.

Poparcie Sandersa miało szczególne znaczenie, gdyż wielu jego sympatyków nie może się pogodzić z jego porażką w prawyborach. W niedzielę i w poniedziałek jego fani demonstrowali na ulicach Filadelfii, przypominając najnowszy skandal w Partii Demokratycznej, której kierownictwo – jak się okazało z ujawnionych przez Wikileaks jego wewnętrznych mejli - faworyzowało Clinton w prawyborach, starając się dyskredytować senatora.

Nawet na konwencji, zdominowanej przez delegatów Clinton, w czasie przemówienia Sandersa skandowali oni Bernie, Bernie i wznosili banery z napisami: Tylko Bernie pokona Trumpa.

Tzw. Keynote Address, czyli programowe przemówienie Partii Demokratycznej, wygłosiła senator Elizabeth Warren ze stanu Massachusetts. Było ono podobnie lewicowo-liberalne jak wystąpienie Sandersa, pełne apeli o sprawiedliwość w rozdziale bogactwa w USA i o tolerancję dla mniejszości rasowych i religijnych.

Przesłanie różnorodności, tolerancji i inkluzywności było przewodnim wątkiem wystąpień z trybuny pierwszego dnia konwencji. Mówcy polemizowali z antyimigrancką i ksenofobiczną wizją Ameryki proponowana przez Trumpa.

Przemawiali działacze mniejszości rasowych, etnicznych i seksualnych oraz rzecznicy osób niepełnosprawnych. Jedyny muzułmanin w Kongresie, Keith Ellison, atakował Trumpa za wezwanie, by zakazać wjazdu do USA wyznawców tej religii.

Przemawiała także była studentka Uniwersytetu Trumpa - jedna z setek, którzy czują się oszukani przez nowojorskiego miliadera.

Trwa ładowanie wpisu

Konwencja Demokratów otwarta w atmosferze buntu przeciw kierownictwu partii

W hali Wells Fargo w Filadelfii otwarto w poniedziałek po południu czasu lokalnego krajową przedwyborczą konwencję Partii Demokratycznej. W jej ostatnim dniu Hillary Clinton zostanie formalnie nominowana kandydatką partii na prezydenta w listopadowych wyborach.

Zgodnie z tradycją, zjazd Demokratów rozpoczął się od patriotycznych akcentów - odśpiewania hymnu narodowego USA, recytacji przysięgi na wierność fladze amerykańskiej i wniesienia sztandatów na scenę przez weteranów. Konwencję otworzyła czarnoskóra burmistrz Baltimore, Stephanie Rawlings-Blake.

W pierwszym dniu konwencji wieczorem czasu lokalnego przemówienie wygłosi m.in. żona prezydenta USA, Michelle Obama.

Zjazd Demokratów, który ma być uroczystą manifestacją ich jedności w poparciu Clinton, rozpoczął się w atmosferze rewolty wśród wyborców partii po ujawnieniu przez Wikileaks, że Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (DNC) od początku sprzyjał Hillary kosztem jej głównego rywala w prawyborach, senatora Berniego Sandersa.

Z mejli w DNC (ujawnionych dzięki włamaniu się do jego komputerów) wynikało, że kierownictwo partii naciskało na wyborców i działaczy, zwłaszcza tzw. superdelegatów, żeby głosowali w prawyborach na Clinton.

Sanders powiedział, że nie był zaskoczony sprawą maili, ale na spotkaniu z wyborcami w Filadelfii przed konwencją wezwał swoich zwolenników, aby w wyborach poparli Clinton. Senator wystąpił z takim apelem już ponad tydzień wcześniej, występując razem z Hillary na wiecu.

Mimo to, na wiecu w Filadelfii tysiące jego fanów zareagowało na apel głośnym buczeniem. Rozległy się okrzyki hańba i skandowanie: Lock her up! (Zamknąć ją – co odnosiło się do Clinton). To ostatnie było powtórzeniem hasła z wcześniejszej konwencji Republikanów (GOP) w Cleveland, gdzie delegaci chórem potępiali Clinton, oskarżając ją o kryminalne wykroczenia .

Sanders ma przemówić na konwencji w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego. Przemówienie programowe wygłosi tego dnia senator Elizabeth Warren ze stanu Massachusetts.

Ponowny wybuch rewolty wyborców Sandersa, lewicowego senatora, który proponuje m.in. bezpłatną naukę na wyższych uczelniach, podwojenie płacy minimalnej i ograniczenie wpływów wielkich banków, jest poważnym ciosem dla Partii Demokratycznej i Hillary Clinton.

Po konwencji GOP, która potwierdziła rozłam w tej partii między zwolennikami jej prezydenckiego kandydata Donalda Trumpa a jego przeciwnikami i ujawniła bałagan organizacyjny w GOP, Demokraci mieli nadzieję przedstawić opinii swoją partię jako przykład harmonii i profesjonalizmu. Skandal z mejlami i bunt fanów Sandersa zniweczył te plany.

Z powodu skandalu do dymisji podała się przewodnicząca DNC, kongresmanka z Florydy, Debbie Wasserman-Schultz. W poniedziałek miała uroczyście otworzyć konwencję, ale zastąpiła ją burmistrz Rawlings-Blake.

Lewicowi wyborcy Sandersa są również niezadowoleni, że jako swego kandydata na wiceprezydenta Clinton wybrała senatora Tima Kaine z Virginii, centrowego Demokratę, uchodzącego za klasycznego polityka demokratycznego establishmentu.

Na briefingu w poniedziałek w czasie konwencji działacz ze sztabu Sandersa, Charles Chamberlain, zapewnił, że jego wyborcy w listopadzie na pewno nie zagłosują na Trumpa.

Przyznał jednak, że nie wiadomo, ilu z nich będzie głosować na Clinton, a ilu zostanie w domu.

Zdaniem niektórych ekspertów, fani Sandersa - który określa się jako demokratyczny socjalista - mogą w wyborach poprzeć kandydatkę Partii Zielonych, Jill Stein.

Według sondaży, notowania Trumpa wzrosły po konwencji w Cleveland – gdyby wybory odbyły się dziś, pokonałby on Clinton różnicą 7-8 procent głosów (jeśli wyborcy mieliby wybierać między nią, Trumpem, Stein i kandydatem Libertarianów, Garym Johnsonem).

Wzrost poparcia bezpośrednio po konwencji jest jednak normalnym zjawiskiem w wyborach w USA. Oczekuje się, że także notowania Clinton wzrosną po konwencji w Filadelfii.